W ciągłej podróży

(P)

W naszym domu rodzinnym, pomimo „kulturowo odziedziczonej” wiary katolickiej i przyjmowania przez nas kolejnych sakramentów, zawsze była spora otwartość na wiedzę alternatywną. Na półkach z książkami rodziców można było znaleźć różne ciekawe pozycje, a wśród nich książeczka o reinkarnacji, którą przeczytałam w jednej z pierwszych klas szkoły podstawowej.

I zaczęło się.

Po wcześniej doświadczanych przeze mnie okresach lęku przed śmiercią rodziców (co było spowodowane zobaczeniem przez mnie zwłok mojej zmarłej prababci, a także lekcjami religii w szkole na temat śmierci), zaczął się kolejny lęk:

W następnym wcieleniu nie chcę być trawką!

Pomimo że w książce o reinkarnacji nie było mowy o odradzaniu się ludzi jako rośliny, w mojej głowie pojawił się obraz trawnika, a wśród roślinności też ja – mała, zielona trawka, rozdeptywana właśnie przez biegnące dziecko. Do dziś pamiętam obraz tego trampka i biednej, kończącej swój żywot roślinki.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-1582294/

Lęk był duży, a mama próbowała przekonywać mnie, że na pewno tak się nie stanie i na pewno mój los nie będzie taki straszny.

Nie pamiętam już, ile to trwało i co zmniejszyło ten lęk, natomiast z czasem temat reinkarnacji popadł w moim umyśle w zapomnienie na długie, długie lata. Powrócił po śmierci mojego taty – zaczęłam zastanawiać się, czy on w ogóle jeszcze „istnieje” – nie mógł przecież tak zniknąć na zawsze! Myśli te wynikały jednak bardziej z niezgody na fakt jego odejścia, niż faktycznych rozważań na temat reinkarnacji.

Późniejsza praktyka buddyzmu i czytanie literatury w tym temacie oswoiły mnie bardziej z zagadnieniem cyklu ponownych narodzin i śmierci, a także ze znaczeniem świadomości i wiedzy na temat tego, przed czym większość z nas ucieka.

Ciekawe jest, że dla buddystów i hindusów (a podobno także niektórych odłamów chrześcijaństwa do VI w.n.e.) reinkarnacja jest czymś oczywistym, naturalnym. W naszej zachodniej kulturze często postrzegana jest jako egzotyczny pogląd i wymysł kultur wschodu. Pamiętam jednak moje zaskoczenie, gdy zaczęłam „badać” podejście do tematu ponownego wcielania, wśród osób z mojego bliższego otoczenia. Okazało się, że sporo z nich intuicyjnie czuje, że reinkarnacja istnieje, choć nie zgłębiali tego zagadnienia.

Dla mnie, po świadomym rozpoczęciu duchowych praktyk, kluczowe stało się rozpoznanie tego, co „przeniosę” dalej, do kolejnych wcieleń. Przez pierwsze około 30 lat życia w ogóle się nad tym nie zastanawiałam (poza incydentem z trawką ;)), czyli nie wpływałam świadomie na to, jak moje działania wpłyną na moje przyszłe życia. Moment, w którym uznałam reinkarnację za możliwą, stał się równocześnie początkiem brania odpowiedzialności za „siebie w szerszym wymiarze” – większość moich dotychczasowych priorytetów okazało się być jedynie sztucznie wytworzonymi potrzebami w ramach funkcjonujących opinii społecznych, celów wielkich biznesów, mediów, czy też moich indywidualnych programów.

Koncepcja „przyciągania się” różnych dusz odrodzonych w kolejnych wcieleniach pomogła mi zrozumieć wiele niezrozumiałych przez mnie wcześniej związków z innymi ludźmi – w tym życiu poznałam już kilkanaście osób, z którymi miałam bliższe związki różnego rodzaju w różnych przeszłych życiach. Silne połączenia duchowe były zawsze mocno wyczuwalne przeze mnie od początku znajomości, a potem potwierdzane przez różne osoby mające głębszy wgląd.

Mogę też obserwować proces odrodzenia jednej z osób w mojej rodzinie, którą znałam w jej poprzednim wcieleniu, a obecnie jest kilkuletnim dzieckiem.

Co ciekawe – w momencie gdy mama tej istotki była w ciąży (a ja już miałam informację, kto się odrodzi, choć nie dzieliłam się nią z innymi), jej tata chciał nadać jej imię noszone przez nią w poprzednim wcieleniu (choć ostatecznie zwyciężyło imię bardziej „nowoczesne”). Dodatkowo – już po urodzeniu i rozpoczęciu chodzenia – wada w jej postawie nawiązywała bezpośrednio do długiej  choroby poprzedzającej jej śmierć w poprzednim wcieleniu. Osóbka ta przejawia wiele cech podobnych do tych z poprzedniego życia.

Oczywiście, nie istnieją metody badawcze, za pomocą których można byłoby zbadać,  czy te dwie osoby to ta sama świadomość. Dla mnie jednak ta istotka jest symbolem nieskończoności i ciągłości życia. Lubię ją obserwować za każdym razem, gdy spotykamy się we wspólnym gronie rodzinnym. Zastanawiam się wówczas, jak jej poprzednie życie wpływa na obecne. W jakim zakresie korzysta z tego, co posiadała wcześniej? Jak traktuje poszczególnych członków rodziny i jak podchodziła do nich w poprzednim życiu? Jakie cechy zachowała? Jakie programy rodzinne będzie „przerabiać” dalej, bo odrodziła się w nich ponownie? Jaką ma osobowość? Jaką ma karmę i lekcje do przerobienia? Jak będzie się zmieniać pod wpływem nowych warunków i czasów, w których się odrodziła?

Koncepcja ciągłości życia jest fascynująca – wyobraź sobie, że zmagasz się z wyzwaniami obecnego życia, aż nagle umierasz. Kończy się wszystko. Ale..

Za 6 miesięcy rodzisz się ponownie (przerwa pomiędzy życiami może trwać kilka miesięcy, a także kilka lat lub dłużej). Znów jesteś „młody” i bez bagażu doświadczeń, zaczynasz wszystko od nowa. Wszyscy cieszą się na Twój widok, przytulają, zastanawiają się, jaki będziesz w przyszłości. Przed Tobą nauka chodzenia, mówienia, szkoła, pierwsza miłość, pierwsza praca, piękne oraz trudne doświadczenia, refleksje na temat życia, itp.

To tak, jakbyś wyjechał na dłużej na urlop w miejsce poza Ziemią. Do innego wymiaru czy też SPA ;). A potem pojawiasz się ponownie na tym wielkim ziemskim planie filmowym. Teraz już w nowej roli. Z nową tożsamością. Świeżym kostiumem. Tamta rola została w tyle, doświadczenia się wyczerpały, część lekcji została przerobiona. Zostawiłeś też tam część ciężarów i trudnych wspomnień, a także to, co udało Ci się z takim trudem zgromadzić. Została też część Twojej energii, podtrzymywana przez wspomnienia, emocje i miłość do Ciebie bliskich Ci osób. Ta energia będzie ich wspierać, dopóki będą tego potrzebować i o Tobie pamiętać. Ale Ty – w nowym wcieleniu – najprawdopodobniej nie będziesz już tego świadomy.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-1462138/

Zastanów się przez chwilę – co jesteś w stanie zabrać ze sobą z poprzedniego wcielenia do nowego?

I ponownie – są to informacje, których nie możemy sprawdzić dostępnymi nam metodami badawczymi. Odpowiedzi można szukać w różnych nurtach  filozoficzno – religijnych i wybrać to, co do nas najbardziej przemawia, co najbardziej „czujemy”. Moje zestawienie, które może posłużyć Ci jako inspiracja do dalszych poszukiwań, wynika z moich przemyśleń, analizy dotychczasowych relacji z ludźmi, z którymi czuję silne związki karmiczne z poprzednich wcieleń, czytania literatury różnych ścieżek duchowych, a także komentarzy Rama.

A więc – co przenosimy w ramach wędrówki pomiędzy wcieleniami?

Karmę (więcej na temat karmy możesz przeczytać m.in. we wpisie „Karma – prawo przyczyny i skutku”). Może to być zarówno pozytywna karma, przynosząca szczęście i radość, jak i negatywna, powodująca cierpienie. Może dotyczyć zarówno czekających nas doświadczeń, jak również warunków bytowych i kulturowych, w jakich się odrodzimy. Karma może też wpływać na nasze zdrowie, wygląd czy poziom inteligencji w następnym wcieleniu.

Przenosimy tez relacje z innymi – zarówno te piękne, harmonijne związki, pełen wsparcia na różnych etapach naszego życia, jak i trudne relacje, wymagające dużo naszego rozwoju, „przepracowania”, może wybaczenia itp.

Możemy przenieść też upodobania i skłonności, np. może nas przyciągać do danej kultury, kraju, miejsca. Możemy też czuć silną niechęć, np. do jakiegoś języka, kultury czy grupy ludzi. Ale możemy też znaleźć się „po drugiej stronie” – silna nietolerancja wobec jakiejś grupy społecznej może spowodować odrodzenie właśnie w tej grupie.

Możemy zabrać ze sobą różne programy do „przepracowania” – np. programy rodzinne, które sami przekazaliśmy naszym dzieciom – możemy ponownie odrodzić się w tej samej rodzinie, by znów doświadczyć tych programów i może w końcu je przetransformować.

Przenosimy też to, co tak silnie nas trzyma w cyklu ponownych narodzin i śmierci na Ziemi – przywiązanie do pragnień – zarówno tych cielesnych, (powiązanych z narządami zmysłów), jak i pragnień związanych z chęcią osiągania czegoś, stawania się kimś, itp., a także związanych z chęcią unikania czegoś, m.in. cierpienia, lęków lub innych trudnych emocji.

Zabieramy ze sobą także poziom „duchowej głębi” – stopnia połączenia z duszą i wzrastającą łatwość świadomego „wchodzenia” w duchowość, tak jakby rozpoznawania w trakcie grania danej roli, że tak naprawdę równocześnie jesteśmy zarówno aktorami, jak i bohaterami, których gramy, a także częścią wielkiego Reżysera i Scenarzysty w jednej osobie (choć to może nie przejawiać się bezpośrednio – w naszym planie duszy w danym wcieleniu może być przerobienie lekcji np. silnego ego). Nieraz możemy wyczuć u innych pewną głębię i wewnętrzną mądrość, niezależnie od wieku – mówimy wówczas o kimś takim, że czujemy, że jest „starą duszą”.

To, co „zapakowaliśmy” dla siebie w danym wcieleniu, nie musi być „wypakowane” w najbliższym, tylko może być rozłożone na wiele kolejnych i pojawiać się stopniowo, w zależności od planów duszy na kolejne życia i lekcji do przerobienia.

Poukładanie w swojej głowie i zintegrowanie podejścia do tego, co jest bardziej trwałe i na co mamy wpływ, może zmienić naszą postawę wobec wielu tematów i przewartościować nasze życie. Jednocześnie uświadamiamy sobie, że z jednej strony nie uciekniemy przed konsekwencją naszych czynów, z drugiej zaś już teraz możemy zacząć wpływać na to, by nasza przyszłość (w tym i w następnych wcieleniach) była jak najbardziej radosna i pełna miłości.

Zachęcam Cię do obejrzenia pięknego filmu „Nasz dom” (2010 r., reż. Wagner de Assis), w którym przedstawione jest doświadczenie lekarza po jego śmierci i trafieniu do świata pomiędzy wcieleniami, gdzie uczy się innego postrzegania rzeczywistości i ziemskiego życia.

Przekierowanie większej uwagi i troski na to, co ponadczasowe i przenoszone przez kolejne wcielenia, nie oznacza, że życie doczesne i troska o dobra materialne, których nie zabierzemy ze sobą, nie mają znaczenia.

Urodziliśmy się w świecie materialnym, gdzie obowiązują pewne prawa, zasady przepływu energii.  Niewiele osób może pozwolić sobie na całkowitą rezygnację z pracy, stałego miejsca zamieszkania, szybką zmianę środowiska, w którym się przebywa czy rezygnację ze zdobyczy technologicznych (jak choćby telefonu). Do tego urodziliśmy się w ciele, o które także należy dbać, żeby posłużyło nam jak najdłużej i w jak najlepszym stanie. Podobnie jest z naszą psychiką, edukacją, pracą – im więcej zdrowej troski w nie wkładamy, tym lepiej żyje się nam i naszym najbliższym. Warto jednak zachować świadomość, że powyższe „składniki” naszego życia mają nam służyć do rozwoju tego, co prowadzi do trwałego szczęścia oraz radości. A każde doświadczenie w „materii” daje nam możliwość rozwoju duchowego. Patrzenie na nasze życie z szerszej perspektywy i próba zachowywania w sercu jak największej miłości, niezależnie od sytuacji życiowej, przybliżają nas do naszej prawdziwej, radosnej natury.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-3502188/

Nasze obecne życie to tylko jeden rozdział w bardzo grubej, interesującej i bogatej w różnorodne doświadczenia księdze. A w każdym z rozdziałów mamy wpływ na to, jak będą wyglądały następne etapy naszej ziemskiej wędrówki.

A Ty Co zabierzesz ze sobą w dalszą podróż? 🙂


Źródło zdjęcia tytułowego: https://pixabay.com/images/id-1149289/

1 Comment

Comments are closed.