Walka o wszystko

(P)

Gdy odkryjemy w sobie i poczujemy choć odrobinę tego, co jest „niezniszczalne” w ramach przechodzenia naszej istoty przez kolejne wcielenia (więcej możesz przeczytać tutaj), łatwiej nam spojrzeć na to, co się w nas w ramach tej wędrówki stale zmienia.

Chodzi głównie o ten byt, dla którego całym jego światem jest jedno wcielenie, rozpoczęte jeszcze w łonie ziemskiej matki, a zakończone głównie w momencie śmierci naszego ciała, choć w pewnym zakresie trwającym i chwilę później.

Byt, który ma tylko jeden występ w tym wiecznym tournée naszej duszy przez różne wcielenia, wszechświaty, wymiary.

Byt, dla którego każdego dnia toczy się walka o wszystko – o przetrwanie, bezpieczeństwo, identyfikację i odróżnienie od innych, przynależność do różnych grup, uznanie i szacunek wśród innych, samorealizację.

Byt, z którym wielu z nas utożsamia się w pełni.

Byt, który jest nieodłączną częścią nas, a jednocześnie zmienia się w trakcie naszego życia.

Mowa tu o Ego. Naszej roli w danym wcieleniu.

Utożsamienie się przez nas z ego oznacza przyjęcie, że jesteśmy naszym ciałem, naszą tożsamością, postrzegamy i definiujemy siebie przez pryzmat naszych cech wyglądu, wieku, płci, koloru skóry i narodowości, miejsca zamieszkania, charakteru, przyjętych norm i przekonań, wykształcenia, zawodu, pełnionych ról społecznych, hobby, marzeń i planów na przyszłość, itp.

Bez różnorodności ego, odbywanie różnych ról w teatrze życia byłoby niemożliwe – wszyscy aktorzy byliby identyczni pod każdym względem. Cóż za interesująca sztuka…

Dążenia ego do bycia „kimś” i pozostania „niezapomnianym” nawet po śmierci ciała fizycznego, pomagają w rozwoju świata materialnego, w powiększaniu całej różnorodności form, pogłębianiu doświadczeń, wzroście różnego rodzaju udogodnień, coraz większej specjalizacji, powstawaniu coraz ciekawszych scenariuszy w naszym ziemskim teatrze, a tym samym coraz szybszym rozwoju naszych dusz, ubranych w ciała i ego na płaszczyźnie ziemskiej.

Ale..

Dla ego dane wcielenie to cała jego rola do odegrania – wcześniej nie istniało i później nie będzie istnieć. Jeśli trafi na podatny grunt i sprzyjające warunki funkcjonowania i rozwoju, będzie odgrywać rolę dobrego, dbającego oraz rozwijającego siebie i innych, może nawet interesującego się duchowością i „wyższymi celami” człowieka.

Jeśli jednak trafi na grunt i warunki budujące atmosferę ograniczoności zasobów i konieczności konkurencji z innymi ego o to, co niewystarczające dla wszystkich, generującą i podsycającą na różne sposoby wiele lęków o przetrwanie, programującą w ego różne potrzeby (poprzez narzucenie mu „doskonałego obrazu” – zarówno wyglądu, jak i statusu społecznego, kariery, stanu posiadania itp.), stwarzającą cały czas zewnętrznych wrogów, podtrzymującą przekonanie, że stały rozwój tego, co materialne, „walka o swoje”, „pokonanie czasu” są jedyną szansą na przetrwanie ego, wtedy może ono pokazać zupełnie inne oblicze.

Wtedy walczy o wszystko – o swoje przetrwanie.

I chce wypełnić swoje zadanie jak najlepiej. Jeśli nie może „po dobroci”, „musi” użyć silniejszych środków.

Ego do realizacji swych celów (odgrywania roli) używa wszystkich dostępnych mu zasobów – w tym naszej inteligencji, umysłu i myśli, emocji i uczuć, rozumu, ciała, naszych przekonań, wewnętrznych skłonności i upodobań.

Źródło obrazu: Gordon Johnson z Pixabay

Używa naszej inteligencji, by opracowywać i wdrażać jak najskuteczniejsze plany działania w tych trudnych warunkach.

Odrzuca myśli, które mu nie pasują do jego koncepcji (może jakieś ciche głosy sumienia?), a wzmacnia te potwierdzające słuszność jego działań. Zajmuje się cały czas aktywnościami, unikając ciszy, w której człowiek (będący w swej istocie czymś więcej, niż ego) mógłby, spoczywając w swym umyśle, odkryć ograniczoność poczynań swojego ego.

Używa naszych emocji i uczuć, stosując różnego rodzaju manipulacje, zarówno na swoim aktorze, jak i na innych, tak by osiągnąć swoje cele.

Używa naszego rozumu, by racjonalnie, logicznie połączyć swoje działania w jedną całość – by zawsze – w sposób jak najlepiej świadczący o ego – być w stanie wytłumaczyć powody i cele swoich działań.

Wykorzystuje nasze ciała zarówno do wszelkich fizycznych działań w materii, jak i do sprostania nienaturalnym zaprogramowanym w nas oczekiwaniom co do wyglądu i kondycji ludzkiego ciała – standard ten okazuje się bardzo trudny do osiągnięcia, ale dla ego wygląd zewnętrzny to ważny środek działania i realizacji jego celów.

Wykorzystuje nasze przekonania, a także wewnętrzne skłonności i upodobania, nabyte w ramach poprzednich i obecnego wcielenia, do osiągnięcia swoich celów, w tym do lepszego definiowania i odróżniania siebie od innych ego.

Ego może przyjąć także rolę osoby wysoce moralnej lub „uduchowionej” – jaka cudowna rola na scenie życia! (I jednocześnie jedna z największych pułapek w rozwoju duchowym).

Każde ego chce mieć swoje miejsce w tej sztuce życia. Po to przecież powstało. Co za korzyść z nieodegranej roli? Problem pojawia się w momencie, gdy aktor (istota ludzka) w pełni utożsamia się z rolą (ego), zapominając, że jest równocześnie aktorem. Wtedy traci dystans i spojrzenie z wyższego poziomu. Traci naturalną, nieuwarunkowaną radość wynikającą z samego faktu bycia aktorem, szczególnie jeśli rola przeżywa w danej chwili trudności, nie otrzymuje tego, czego pragnie, bądź jest po prostu „postacią negatywną” w sztuce.

A obserwując nasze życie w świecie zachodnim (choć pewnie nie tylko tutaj?), łatwo zauważyć, że w większości utożsamiliśmy się z ego. Uwierzyliśmy, że jesteśmy aktorami jednej roli i jednego występu – w ramach obecnego wcielenia. Nawet nie aktorami – uwierzyliśmy, że jesteśmy tą jedną rolą – tym ego. Wiele osób gdzieś w głębi czuje, że jesteśmy „czymś więcej”, ale ze względu na siłę i powszechność obecnego paradygmatu, godzi się na niego i też bierze udział w wyścigu o „lepiej”, „więcej” i „szybciej”, podsycanym sztucznie generowanymi potrzebami i lękami. A im bardziej wciąga się w tą grę, tym silniej walczy o wpływy, władzę, pieniądze, coraz wyższe pozycje w hierarchiach, posiadanie. Rywalizuje i walczy, zamiast współpracować i wspierać.

Jeśli uwierzymy, że jesteśmy czymś skończonym, ograniczonym w czasie i przestrzeni, zaczynamy postrzegać życie jako sprawę z góry skazaną na niepowodzenie – naturą ego jest wyłonienie się na ziemskim planie, doświadczanie w trakcie życia, by zniknąć z materialnego świata bezpowrotnie. Ale my wciąż istniejemy, przywdziewając jedynie nowe ubrania i przyjmując nowe role, które umożliwią nam inne doświadczenia, inne lekcje.

Wyjście ponad ego i poczucie, że jesteśmy czymś/kimś więcej, stanowi jedno z największych wyzwań w rozwoju duchowym. Proces ten zawsze wiąże się z poczuciem cierpienia – stopniowa zmiana definicji siebie odbierana jest przez nas (a początkowo głównie przez nasze ego) jako umieranie jakiejś części nas. Krok po kroku przestajemy się utożsamiać z jakąś częścią dotychczasowej definicji siebie, stopniowo „padają” kolejne twierdze ego – a każdy taki krok to kolejne odczucie cierpienia, stopniowego umierania (tego, co dotychczas uważaliśmy za prawdziwe, a okazało się jedynie przyjętą przez nas koncepcją na temat tego, kim jesteśmy), a także niepewności – nie wiemy jeszcze, co wypełni tę powstałą właśnie pustkę. W pewnym momencie pojawia się w nas także lęk, że bez utożsamiania z ego nie będziemy istnieć i pozostanie jedynie jakaś nieokreśloność i nijakość. Lęk ten jednak stopniowo znika wraz ze zmianą naszej świadomości i coraz częstszym utożsamianiem się z naszym „Wyższym Ja”.

Źródło obrazu: https://pixabay.com/images/id-3963013/

A w trakcie tego procesu ego walczy cały czas o przetrwanie – i użyje ze zdwojoną mocą wszystkich broni będących do jego dyspozycji ( w tym naszej inteligencji, umysłu i myśli, emocji i uczuć, rozumu, ciała, naszych przekonań, wewnętrznych skłonności i upodobań).

Wychodzenie ponad poziom swojego ego wygląda tak, jakbyś chciał podnieść siebie samego za włosy – „Ja” chcę wyjść ponad „Ja” i poczuć, kim jest moje prawdziwe „Ja”. Czyli dokładniej: „Ja” (Wyższe Ja, które już zidentyfikowałem, bo potrafię spojrzeć na moje ego z pewnego dystansu, „z boku”) chcę wyjść ponad „Ja” (moje ego, Niższe Ja) i poczuć, kim jest moje prawdziwe „Ja” (czyli moje Wyższe Ja, ale już w pełni nieidentyfikujące się z ego, a jedynie używające go do sprawnego poruszania się w materii).

W trakcie procesu poznawania i pracy z naszym ego, nasza świadomość stopniowo dojrzewa, zmienia się też nasza wewnętrzna definicja naszego Ja, coraz częściej jesteśmy świadomi tego, że jesteśmy czymś więcej niż ego – czujemy coraz więcej wewnętrznej przestrzeni i coraz mniej wewnętrznych granic. Coraz częściej „wynurzamy się” ponad ego, zauważając, że jesteśmy też aktorem, nie tylko rolą, by znów zanurzyć się w pełni w roli. Każde takie wynurzenie przybliża nas coraz bardziej do stanu wewnętrznej, nieuwarunkowanej niczym radości i za każdym razem pomaga nam obrać kierunek naszego rozwoju (azymut), tak ważny w momentach niepewności wynikającej ze stopniowego umierania dotychczasowej definicji naszego „Ja” i tak ciężki do obrania, gdy jesteśmy w pełni zanurzeni w roli (utożsamieni z ego).

O ile stosunkowo łatwo jesteśmy w stanie ujrzeć nasze ego jako zbiór cech określających naszą tożsamość i odrębność od innych, o tyle trudniej jest wyjść „ponad” ego, tak aby być w stanie poczuć naszą prawdziwą istotę, już bez pełnego „sklejenia” się z naszym Niższym Ja. Początkowo wszystko, co nas dotyczy, utożsamiamy z „Ja”. Aktor jest graną przez siebie rolą, a rola aktorem. Odklejenie od ego wymaga od nas dużej uważności – nieraz jedynie wydaje nam się, że już działamy z pozycji naszej prawdziwej natury, podczas gdy to wciąż ukrywające się nasze Niższe Ja.

Gdzie ego lubi się ukrywać?

Ego pojawia się podczas pozytywnego lub negatywnego oceniania przez nas sytuacji bądź ludzi – co lubimy lub oceniamy pozytywnie, a czego nie lubimy lub oceniamy negatywnie.

Jeszcze wyraźniejsze staje się w momentach, gdy nie dostajemy czegoś, czego pragnęliśmy bądź dostajemy coś, czego nie chcieliśmy – chodzi tu zarówno o rzeczy materialne, jak i okoliczności, doświadczenia, zachowania innych ludzi względem nas.

Pojawia się wyraźnie podczas różnych stosowanych przez nas gier psychologicznych (np. wchodzenia w rolę „ofiary”, wywoływania u innych poczucia winy, wstydu, lęku itp.).

Widoczne jest też w naszych dążeniach i marzeniach, dotyczących przyszłości – planów „kariery”, wykształcenia, posiadania, sposobu definiowania naszego życiowego celu i wyznaczników „sukcesu”.

Odzywa się także zawsze, gdy porównujemy siebie z innymi.

Możemy rozpoznać działanie ego wtedy, gdy pojawia się w nas jakiś lęk na skutek jakiejś myśli lub wydarzenia zaistniałego w życiu naszym lub innych.

Z innymi osobami także możemy kontaktować się z poziomu ego lub Wyższego Ja. Na poziomie ego oceniamy wygląd drugiej osoby, jej status społeczny, kolor skóry, stan posiadania, kulturę itp. Na wyższym poziomie patrzymy na drugiego człowieka jako na piękną duchową istotę, ubraną w ego i ludzkie ciało – cieszymy się z czyjejś obecności, skupiamy się wówczas bardziej na okazywaniu jej zdrowej miłości, nie oczekując nic w zamian.

Uważność na działania naszego ego pomoże nam w sposób świadomy oceniać nasze prawdziwe motywy działań i traktować je jako pomoc w codziennym życiu, a nie jako „głównodowodzącego”. Chodzi nam o doprowadzenie do sytuacji, gdy rola przestaje rządzić aktorem i gdy zaczynamy świadomie wykorzystywać nasze ego dla dobra swojego i innych.

Im większa jest nasza identyfikacja z tym „tymczasowym” ja, tym silniejsze będzie uwalnianie nas z tego przywiązania pod koniec naszego życia (pomijając tu kwestię oczyszczania karmy), abyśmy mogli pójść w dalszą podróż.

„Odklejanie” to może odbywać się zarówno podczas „jesieni” naszego życia – starości (obfitej często w choroby, rosnące poczucie osamotnienia i stopniowe ograniczanie zaspokajania pragnień ciała i umysłu), jak i w okresie następującym po śmierci ciała fizycznego (przeważnie kilka tygodni), gdy energia danej osoby jest wciąż związana z jej dotychczasową tożsamością i ziemskim życiem. W tym czasie zalecane jest  niedokonywanie zmian w otoczeniu, w którym najczęściej przebywał zmarły (głównie chodzi o dom, w którym mieszkał), aby proces uwalniania się z danej tożsamości był jak najłagodniejszy. Taka osoba (czy raczej już jej energia bez ciała fizycznego) może słyszeć nasze myśli, przebywać w miejscach, które znała, odwiedzać swoich bliskich i mentalnie żegnać się z nimi. Czasem nasze przywiązanie do zmarłej osoby i niezgoda na jej odejście, utrzymują jej energię przy ziemi. Warto wówczas pozwolić jej odejść w dalszą wędrówkę.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-1421359/

Jak wszystko w dualnym świecie, tak i działalność ego – dopóki pozostajemy w kręgu ponownych narodzin i śmierci – może mieć skutki pozytywne i negatywne.

Z jednej strony – dzięki dążeniom ego – rozwijamy się w materii, zwiększamy różnorodność i głębię doświadczeń, definiujemy siebie („Ja”) i to, czym nie jesteśmy („Nie-Ja”) – powstają więc definicje zjawisk, nowe znaczenia i potrzeby, nowe przedmioty i usługi, postęp cywilizacyjny (kultury, technologii, społeczeństwa).

Z drugiej strony ego to oddzielenie od tego, z czym się nie utożsamiamy na ludzkim poziomie, co oznacza, że Ja to nie Ty, moje nie Twoje – stajemy się coraz bardziej indywidualni, chcący o sobie stanowić, ale jednocześnie coraz bardziej wyizolowani, samotni i podatni na silniejsze wpływy. Coraz bardziej „walczymy” (słownictwo ego) o powiększenie swojej autonomii, własności, własnych granic, terytoriów krajów, wpływów itp.

Definiowanie siebie i wykorzystywanie cech ego ma sens, jeśli jednocześnie mamy świadomość, że na wyższym poziomie jesteśmy jednym i tym samym – boską energią, która rozdzielała się i różnicowała coraz bardziej w celu rozwoju i coraz lepszego rozpoznawania siebie – błogości i miłości.

Rozwój cywilizacyjny jest dobry, jeśli służy ludziom, a nie interesom poszczególnych grup.

Własne granice są ważne (na poziomie ludzkim), ale przy jednoczesnym szanowaniu odrębności i granic innych.

Troska o dobra materialne i pieniądze jest ważna w dzisiejszym paradygmacie ekonomicznym, ale przy jednoczesnym szanowaniu prawa innych do godnego życia.

Szukanie tego, co nas odróżnia od innych, może tez stanowić powód radości i wzajemnie wzbogać nasze życia.

Niezależnie od tego, jak mocno idziemy w stronę zróżnicowania, coraz głębszego doświadczania rzeczywistości i coraz kreatywniejszych rozwiązań, warto równocześnie w sercu utrzymywać miłość  – aby rozwijać świadomość:

Nie tylko: Ja albo Ty, ale też: Ja i Ty.

Nie tylko: Albo jesteśmy jednością, albo oddzielnymi bytami, ale też: Jesteśmy zarówno indywidualnymi duszami przyodzianymi w indywidualne ego, jak również – na najwyższym poziomie – wszyscy jesteśmy częścią tej samej wyższej energii.

Jesteśmy cudownymi istotami, które potrafią w sobie zintegrować tak różne poziomy rzeczywistości!


Źródło zdjęcia tytułowego: https://pixabay.com/images/id-3855706/