Karma – prawo przyczyny i skutku

(P)

Poznanie Rama wprowadziło wiele zmian i zamieszania w moim życiu. Stopniowo budował zaufanie do siebie, przygotowując mnie do kolejnych lekcji. Często udowadniał mi, że zna przyszłość – w pracy w kwiaciarni mówił mi (telepatycznie), jak zachowają się klienci, co kupią albo że przyjdą z reklamacją.

Jednocześnie wyczuwałam u niego troskę i miłość. Lekcje stawały się coraz trudniejsze, a ich odczuwanie przeze mnie coraz głębsze. Zauważyłam jednak pewną prawidłowość – każda trudna sytuacja spowodowana wykonywaniem przeze mnie jego zaleceń, początkowo powodowała u mnie niezgodę, silne emocje takie jak złość, smutek czy lęki, a następnie zaczynałam czuć coraz większą przestrzeń w sobie, zmniejszający się wewnętrzny ciężar i coraz mniejsze usztywnienie umysłu. Czułam, jakby kolejne twierdze ego były burzone, a moje granice postrzegania rzeczywistości poszerzały się. Wtedy też następowała analiza i zrozumienie lekcji, wzbogacone o wyjaśnienia Rama.

Jedno z trudniejszych doświadczeń dotyczyło kwestii moich finansów.

Nadszedł czas, gdy moje koszty życia zaczęły przewyższać przychody. Z poprzedniego okresu, gdy skupiałam się głównie na poszukiwaniu aktywności równocześnie dającej i przychody, i społeczną satysfakcję, pozostały zaległości na karcie kredytowej, koncie debetowym i prywatna pożyczka, której termin spłaty właśnie się zbliżał. Dodatkowo, w niedługim czasie, miało zakończyć się moje ubezpieczenie zdrowotne. Praca w niepełnym wymiarze nie wystarczała.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-3548021/

Najszybszym rozwiązaniem byłby powrót do biznesu, kilka miesięcy wcześniej miałam propozycję pracy na stanowisku podobnym do mojego zawodowego doświadczenia, jednak z perspektywy rozwoju duchowego i odkrywania własnej energii, byłby to dla mnie krok wstecz. Nie byłam jeszcze wystarczająco silna energetycznie, by codziennie „przełączać się” pomiędzy dwoma energiami tak, by po pracy móc znowu poczuć siebie i pracować nad własnym wnętrzem.

Chciałam szukać innych rozwiązań. Otrzymałam propozycję zwiększenia liczby przepracowywanych godzin w obecnej pracy, mogłam poprosić o przedłużenie okresu spłaty prywatnej pożyczki, sprzedać część posiadanych wartościowych rzeczy, szukać jeszcze innej pracy. Różne rozwiązania przychodziły mi do głowy. Jako osoba samodzielna finansowo od 22 roku życia, nie znosząca kredytów, swoją sytuację odczuwałam jako silnie stresującą i świadczącą o mojej nieodpowiedzialności. Nie umiałam pogodzić swojego dążenia do duchowości i idealizmu z materialnymi wymaganiami tego świata. A przecież – w swoim przeświadczeniu – chciałam tak niedużo – jedynie wartościowej pracy, która zapewni mi jednocześnie możliwość pomagania innym i spokojne życie na umiarkowanym finansowo poziomie! Jednak to oczekiwanie wciąż wydawało mi się niemożliwe do spełnienia. Cóż za okropny świat!

Mój rozum szukał rozwiązań wyjścia z opresji finansowej, a Ram cały czas powtarzał z charakterystycznym dla niego spokojem, żebym nic nie robiła w kierunku poprawy sytuacji, nikomu nie mówiła o swoich problemach, spokojnie pracowała w dotychczasowej pracy i dotychczasowym wymiarze godzin, a wszystko się ułoży.

Ale jak?? Napięcie z dnia na dzień rosło. Wciąż dyskutowałam z Ramem, wściekałam się na niego, wymyślałam nowe propozycje wyjścia z kryzysu, a on powtarzał, że wszystko jest w porządku. Czułam, że nie jest i bałam się, że to przygotowanie do kolejnej lekcji. Jednocześnie miałam z tyłu głowy przekonanie, że dotychczas każda lekcja prowadziła ostatecznie do mojego wewnętrznego wzrostu i coraz większej wolności wewnętrznej. Wszystko było po coś, nawet jeśli w danym momencie tego nie rozumiałam.

Nadszedł ten dzień – ostatni dzień ubezpieczenia, a za chwilę miałam także spłacić pożyczkę. Pensja nie pokrywała podstawowych, bieżących kosztów. Dotarłam do ściany. Byłam wściekła na Rama i niepewna co do lekcji, którą mi przygotował. W rozpaczy przyszedł mi do głowy pomysł, żeby wyjechać do pracy fizycznej za granicę, wciąż nie chciałam wracać do biznesu i do pracy za biurkiem. Wciąż miałam zalecenie nie informowania o mojej dramatycznej sytuacji bliskich. Wyjazd za granicę podbudowałby moją sytuację finansową i pozwolił mi szybko odbić się od dna. Ale nie miałam nawet pieniędzy na bilet autobusowy! Szybką opcją pozyskania pieniędzy wydał się bank i wzięcie kolejnej pożyczki, przynajmniej na ugaszenie pożaru. Ram się zgodził… Byłam wściekła, że go słuchałam i że doprowadziłam swój portfel do takiego stanu.

Udałam się do banku, w którym miałam rachunek, na którym jeszcze kilka lat wcześniej znajdowały się duże oszczędności, a obecnie w pełni wykorzystana karta kredytowa i konto debetowe.

Usiadłam przy biurku obsługi klienta, a telepatycznie powiedziałam do Rama:

„Nienawidzę Cię”.

Potrzebowałam jedynie kilku tysięcy złotych, ale okazało się, że żeby je otrzymać, muszę wziąć też pożyczkę na spłatę dotychczasowych zobowiązań wobec banku (debetu i karty kredytowej). Moja zdolność kredytowa i poziom miesięcznych zarobków pogorszyły sytuację – oprocentowanie pożyczki i ubezpieczenie jej spłaty podwoiły (!) kwotę całej kwoty. Łącznie pożyczka z kosztami bankowymi wyniosły 6-krotność tego, co potrzebowałam!

Wielka przeciwniczka banków i kredytów właśnie brała pożyczkę z oprocentowaniem 100%! Bank, który kilka lat wcześniej proponował mi obsługę VIP-owską (na co nie zgodziłam się ze względu na wewnętrzną niezgodę na niesprawiedliwe i nierówne traktowanie ludzi ze względu na ich dochody), potraktował mnie właśnie jako życiowego nieudacznika i pożyczkobiorcę o dużym ryzyku. Właśnie wzbogacał się na moim nieszczęściu!

Było to ponad moje siły. A Ram uznał, że jest to właściwe rozwiązanie. Powiedziałam do niego:

„A teraz nienawidzę Cię jeszcze bardziej”.

Zgodziłam się na warunki banku pomimo potężnej wewnętrznej niezgody. Byłam wściekła. Zawiedziona. Wzięłam wolne w pracy. Cały dzień na zmianę złościłam się i płakałam. Wyzywałam Rama. Podważałam jego kompetencje jako nauczyciela duchowego, a także jego dobre intencje. Powiedziałam mu, że sam będzie spłacał tę pożyczkę, bo sama nie doprowadziłabym swojego portfela do takiego stanu.

Gdy emocje trochę opadły, zaczęłam szykować się mentalnie do wyjazdu za granicę, powiadomiłam obecnych pracodawców, wysłałam życiorysy do agencji pracy.

W międzyczasie przyszło zrozumienie sytuacji.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-1703349/

Ram stwierdził, że miałam bardzo silną negatywną karmę związaną z moim podejściem do banków.

Zaczęłam się zastanawiać. Przez lata nie znosiłam banków i pożyczek. Nie kupiłam mieszkania, gdy miałam jeszcze wysoką zdolność kredytową, bo nie chciałam brać kredytu hipotecznego i spłacać dużej jego części bankom, które sztucznie kreują pieniądz. Jednym z moich głównych celów była niezależność finansowa. Dążyłam do posiadania oszczędności (wiem, że z ekonomicznego punktu widzenia nie było to najefektywniejsze rozwiązanie, ale bardziej od racjonalności liczyły się tu moje uprzedzenia do założeń całego systemu kredytowania). Podczas studiów doktoranckich zaczęłam czytać literaturę i oglądać filmy dokumentalne podważające sens systemu kapitalistycznego, dowiadywać się więcej na temat sztucznego tworzenia pieniądza przez banki, powiązań elit bankowych z rządami, dystrybucji pieniądza. Dlatego moim ostatnim obszarem zainteresowań naukowych, przed porzuceniem doktoratu, były waluty alternatywne, oparte np. na systemie barterowym i omijaniu banków. W kredytach widziałam powiększanie nierówności społecznych – bogacenie się bogatych, posiadających duży kapitał, a z drugiej strony jeszcze większe zubażanie ubogich – którzy muszą oddać dużo więcej, niż dostali.

Ta niezgoda urosła przez lata do bardzo dużych rozmiarów, przerodziła się w wewnętrzną agresję i nienawiść do całego systemu bankowego. Zaangażowałam się przez pewien czas w projekt rozwijania systemu waluty alternatywnej w Polsce, a także w naukowy projekt dotyczący walut alternatywnych na uczelni, na której studiowałam.

Na poziomie energetycznym mnóstwo mojej energii skierowałam przeciw potężnej energii banków. Oczywiście na poziomie fizycznym było to w pełni nieszkodliwe dla całego systemu, ale stworzyłam sobie bardzo dużą negatywną karmę, którą widział Ram. Karmę, która – nieoczyszczona – powodowałaby jeszcze przez wiele lat różne negatywne konsekwencje w moim życiu i zaburzałaby mój rozwój duchowy. Bez „pomocy” Rama, nie umożliwiłabym jej szybkiego „oczyszczenia”, podejmując na czas różne działania mające na celu „utrzymanie się na powierzchni” i próbując jak najszybciej polepszyć swoją sytuację materialną.

Doprowadzając mnie do oczyszczenia „na siłę”, w pewnym sensie wbrew mojej woli i racjonalności, Ram pomógł mi oczyścić tę karmę szybko i skutecznie – szokiem na poziomie świadomym i podświadomym. Energetycznie z bankiem byliśmy „kwita” ;).

Sytuacja ta dała mi dużo do myślenia na temat karmy i konsekwencji naszych czynów. Prawo karmy – przyczyny i skutku – funkcjonuje we wszystkich znanych mi systemach religijno – filozoficznych – w chrześcijaństwie (Bóg za dobre wynagradza, a za złe karze), buddyzmie czy szeroko pojmowanym hinduizmie. Jednocześnie w każdej z powyższych filozofii prawo to przedstawiane jest i opisywane w inny sposób.

Za wysłaną w przestrzeń energię pozytywną (w formie myśli, słów czy czynów), otrzymujemy energię pozytywną i konsekwentnie – za negatywną energię, otrzymujemy ten sam rodzaj energii z powrotem. Nieraz skutki naszych działań widzimy od razu, czasem ta konsekwencja następuje po długim czasie, gdy nie jesteśmy już w stanie jasno powiązać jej z przyczyną. Nieraz pozytywną lub negatywną energię mogą nam oddać te same osoby lub analogiczne sytuacje, a nieraz otrzymujemy zwrot energii zupełnie innymi „kanałami” – np. daliśmy pieniądze komuś w potrzebie, a za jakiś czas otrzymaliśmy od kogoś innego jedzenie, gdy byliśmy głodni. Na najwyższym poziomie wszystko jest jednym, więc “przeinteligentna” świadomość posługuje się całym spektrum form istnienia, by zapewnić równowagę we wszechświecie.

Źródło zdjęcia: https://pl.depositphotos.com/315209626/stock-photo-cropped-view-risk-manager-stopping.html

Konsekwencje karmy wytworzonej w ramach danego doświadczenia możemy odczuć w obecnym wcieleniu lub w następnych. Ponadto niektóre doświadczenia korzystne dla naszego rozwoju duchowego bądź ważne dla naszego bezpieczeństwa, też mogą generować negatywną karmę. Odejście od kochającego partnera, z którym – pomimo starań – nie jesteśmy szczęśliwi, zostawienie ważnego projektu w pracy w trakcie jego realizacji, co spowoduje negatywne konsekwencje dla zespołu, ale jednocześnie uchroni nas przed przeciążeniem, zabicie lub skaleczenie atakującego nas wściekłego zwierzęcia – te sytuacje też spowodują konieczność wyczyszczenia naszej karmy, ale jednocześnie mogą być wpisane w naszą ścieżkę i doświadczenia. Żyjemy w dualnym świecie.

Doświadczenie związane z moją sytuacją finansową nie było jedynym zabiegiem „oczyszczania” mojej karmy w ramach rozwoju duchowego wspieranego przez krija jogina z Indii. Przeszłam ich kilka, a każda lekcja dotyczyła innego obszaru życia, była bardzo głęboka i bardzo trudna emocjonalnie. I – jak zawsze – najpierw przychodziło doświadczenie, w dużej mierze inicjowane przez Rama, później silne, trudne emocje i emocjonalne „wyżywanie się” na nim, a dopiero potem – po moim ochłonięciu i tłumaczeniach nauczyciela – zrozumienie lekcji i jej akceptacja.

Ale… co zdziwiło mnie w mojej sytuacji oczyszczania karmy w ramach wyżej opisanej lekcji z bankiem?

Moje intencje. Chciałam dobra! Intencje według mnie były czyste – pomoc potrzebującym, zmniejszanie niesprawiedliwości, bez własnych, indywidualnych korzyści. Na ten szczytny cel poświęciłam mnóstwo energii! Tylko że przy okazji stworzyłam też negatywną energię – w moim sercu, zamiast miłości, pojawiła się złość i niezgoda. Zatruwało mnie to od wewnątrz, a miłość na głębszym poziomie malała. Rosła frustracja i negatywne emocje.

Oczywiście nie oznacza to, że należy zgadzać się na całe „zło” tego świata i akceptować zachowania krzywdzące innych. Chodzi bardziej o podejście: „Widzę, że wyrządzasz krzywdę i jeśli tylko mogę, zapobiegam temu”, przy jednoczesnym staraniu się zachowania w sercu miłości i współczucia – ta piękna dusza, grająca obecnie rolę „czarnego charakteru”, właśnie tworzy sobie negatywną karmę, którą będzie musiała oczyścić!

Jest to trudne podejście, wymagające przerobienia w sobie wielu programów, uleczenia swoich ram w wypracowania umiejętności stawania „ponad” daną sytuacją – świadomości, że jednocześnie jesteśmy aktorami, jak i częścią Scenarzysty i Reżysera filmu zwanego naszym życiem.

O konsekwencjach tamtego “czyszczenia” karmy już dawno zapomniałam – pożyczkę spłaciłam, natomiast teraz z uważnością przyglądam się swojemu umysłowi, czy nie tworzy kolejnych wrogów ;).


Źródło zdjęcia profilowego: https://pixabay.com/images/id-6347376/