Każde światło rzuca cień

(P)

Gdybym tylko mogła dzisiaj
Skrócić o połowę życie
Lecz nie mówię o dni cięciu
Te niech płyną świt po świcie
Gdyby zrobić w poprzek cięcie
I zostawić jasną stronę
To, co ciemne, puścić w niebyt
Schować za wieczną zasłonę

Dobro kontra zło.
Światło kontra mrok.
Szczęście kontra cierpienie.

Zawsze starałam się być dobrą i moralną osobą. Chciałam pomagać innym i ich uszczęśliwiać. Od kiedy pamiętam, byłam idealistką.

Czy idealizm ma sens?

Na dużo wyższym poziomie Bóg (Źródło stworzenia, Inteligencja, Świadomość itp.) jest dobrocią i miłością. W wyższych światach astralnych (których częścią i my jesteśmy, nawet jeśli tego nie zauważamy i nie odczuwamy na poziomie świadomym) podobno nie ma dualizmu, panuje radość, szczęście, zauważalna wszędzie doskonałość. Naturalna jest więc skłonność naszych umysłów do idealizmu. Jednak decydując się wejść w cykl ponownych narodzin i śmierci na Ziemi, zgodziliśmy się na bycie „uwikłanymi” w dualizm – świat materialny posiadający dwie strony, pełny nierozerwalnie połączonych ze sobą przeciwieństw.

Każda nasza decyzja czy działanie (nawet podjęte z dobrymi intencjami) ma konsekwencje zarówno pozytywne, jak i negatywne. Wiele zmian w naszym życiu ma wpisane w swoją naturę wytworzenie równocześnie pozytywnej, jak i negatywnej karmy. Nasze odejście od partnera, którego już nie kochamy, spowoduje równocześnie negatywną karmę m.in. w związku z zadaniem mu cierpienia, jak i pozytywną karmę w związku z posłuchaniem głosu swojego serca (duszy) i zadbaniem o siebie, pomimo różnych trudnych konsekwencji takiej decyzji. Podobnie może być ze zmianą pracy, miejsca zamieszkania, odejściem od przyjaciela, wychowaniem dziecka, zmianą religii itp. Do tego nowa sytuacja, w która wchodzimy, będzie miała inny zestaw plusów i minusów – coś się polepszy, coś innego może się pogorszyć. Istnieje też mnóstwo sytuacji ambiwalentnych, w których mamy bardzo mieszane uczucia i możliwy zbiór (postrzeganych na ludzkim poziomie) pozytywnych i negatywnych konsekwencji. Nieraz musimy wybrać pomiędzy „mniejszym a większym złem” – każda nasza decyzja i działanie w danej sytuacji kogoś skrzywdzi (być może kogoś innego, w zależności od decyzji).

Nasza ludzka egzystencja jest więc z natury dualna – żyjąc, myśląc, działając poruszamy się pomiędzy dobrem i złem, radością a cierpieniem, zadowalaniem lub rozczarowywaniem innych. Idealizm i chęć unikania tej ciemnej strony życia za wszelką cenę, powodować może z jednej strony dumę i wzrost ego (co pociągnie za sobą sytuacje czyszczące), z drugiej zaś sztywność i popadanie w życiową apatię oraz ucieczkę przed podejmowaniem decyzji.

Stoję więc i patrzę wstecz
Gdyby inną przeszłość mieć?
Chcę wymazać to, co złe
Żeby lepiej poczuć się.

Cofam się pamięcią i analizuję swoje decyzje i działania w przeszłości. Dzisiaj już wiem, jakie konsekwencje powodowały, z jakich przywiązań, programów lub planów mojej duszy wynikały. Z wielu z nich nie jestem dumna (na ludzkim poziomie), części wolałabym sobie już nie przypominać. Wiem jednak, że te wspomnienia wyłaniają się na powierzchni mojej świadomości, żeby uświadomić mi, że cała ja w ludzkim wydaniu to zarówno ta jasna, jak i ta ciemna strona, że schody mojego rozwoju składały się (i wciąż składają) ze stopni białych, czarnych i wielu odcieni szarości. Taka jest natura naszego materialnego życia. To, co trudne, co powoduje cierpienie i wymaga od nas wysiłku, by sobie z tym poradzić, jest niezbędnym elementem naszego rozwoju. Każdego dnia się zmieniamy. Dziś jesteśmy inni niż wczoraj, zdobywamy nowe mądrości, wiele sytuacji z przeszłości przeprowadzilibyśmy dzisiaj w zupełnie inny sposób, inne decyzje byśmy podjęli. Ale wtedy działaliśmy z innego poziomu świadomości, dane lekcje do przejścia były jeszcze przed nami. Każdy chce być szczęśliwy i w każdej chwili swojego życia podejmuje decyzje, które według niego doprowadzą go do tego szczęścia.

Źródło zdjęcia: Adrien Olichon z Pexels

Wszyscy popełniliśmy w życiu „błędy” przynoszące negatywne konsekwencje i z całą pewnością będziemy je popełniać do czasu, aż osiągniemy stan wyzwolenia z dualizmu. Akceptacja tego faktu może dać nam dużą wewnętrzną wolność. To, kim jesteśmy i cała nasza mądrość wynika z naszych „dobrych” i „złych” doświadczeń. Przyjęcie swojego „mroku” pomaga najpierw go zauważyć, a następnie pracować nad tym, co jest możliwe do przetransformowania i co może zmniejszyć nasze cierpienie. Akceptacja tego, że każdy ma swój „mrok” – trudne doświadczenia i decyzje, lekcje do przejścia, ograniczające programy i przywiązania itp., pomaga podejść do innych z większym współczuciem i miłością (oczywiście z zachowaniem zdrowej troski w przypadku działań skierowanych przeciwko nam lub innym).

Patrząc w górę, sięgam w dół
Odrzucone znaleźć chcę
Nie chcę dzielić się na pół
O Błogości, prowadź mnie!

Akceptacja dualizmu w życiu i naszej ciemnej strony nie oznacza, że należy porzucić wszelkie starania o bycie „dobrym” i nie krzywdzenie siebie lub innych. Taka postawa tylko utrzymywałaby bądź powiększała cierpienie nasze i innych osób oraz powodowałaby większe pomieszanie, obciążenia karmiczne i czyszczące sytuacje. Dlatego ważne jest świadome obranie azymutu, który pomoże nam widzieć nasz cel pomimo różnych fal i zmiennych wiatrów w naszym życiu. Otwarcie się i intencja poznania naszej prawdziwej natury, ponad ludzkimi ograniczeniami i dualizmem, otwiera przed nami nowe drzwi, pojawiają się w naszym życiu ludzie i sytuacje pomagające nam osiągnąć ten cel.

Akceptacja dualizmu w nas daje dodatkową siłę – przyjmujemy to, co było odrzucone, co do tej pory pracowało „w tle”. Akceptujemy swoje „wady” i słabości (na ludzkim poziomie). Życie staje się pełniejsze. Z czasem coraz mniej odczuwamy dualizm, choć on wciąż istnieje. Coraz rzadziej oceniamy. Zwiększona świadomość powoduje branie coraz większej odpowiedzialności za nasze myśli i działania – wiemy, które działania spowodują zwiększenie radości i szczęścia w naszym życiu, a które prowadzić będą do cierpienia.

A gdy przyjdzie taki dzień
Że przeniknie błogość mnie
Ze mną stopi się mój cień
I miłością stanę się.

Im wyżej w rozwoju świadomości jesteśmy, tym więcej aspektów egzystencji „stapia się” w naszym umyśle, jednocześnie zaczynamy czuć coraz większą jedność ze wszystkim przy rosnącej zdolności rozróżniania. Poszerzamy się. W stanie odczuwania boskiej błogości czujemy, że wszystko jest miłością, a my jesteśmy w niej zanurzeni. Tu nie ma potrzeby oceniania, tu dualizm nie istnieje w naszym odczuwaniu egzystencji.

Każdy z nas szybciej lub później osiągnie ten stan cudownej błogości, jednak do tego czasu nasza droga prowadzić będzie przez kolejne stopnie dualnych schodów – jest to wpisane w naszą ścieżkę i wyraziliśmy na to zgodę na wyższym poziomie.

Źródło zdjęcia:  HG-Fotografie z Pixabay

Odetchnijmy więc na moment od oceny dualizmu  – nasza prawdziwa natura jest od niego wolna. Spocznijmy w poczuciu tej wolności, zanim znów zanurzymy się w materialnym świecie, pełnym świateł i cieni. Jakże odważnymi i pięknymi istotami jesteśmy – zdecydowaliśmy się na tak wiele silnych ograniczeń naszej prawdziwej natury w ramach ziemskiej wędrówki, by ostatecznie odnaleźć drogę do domu i wrócić do stanu bezwarunkowej miłości i radości – światła bez cienia.


Źródło zdjęcia tytułowego: Obraz ali ghafouri z Pixabay