(P)
Jak wpisałam we wpisie o bliźniaczych płomieniach, czasem dusza wciela się na Ziemi w więcej, niż jednym ciele – w dwóch, a nawet trzech, by doświadczyć nowych lekcji.
Po powrocie z Indii do Polski czułam, że jestem na innym poziomie rozwoju. Integracja z Ramem, która trwała już 1,5 roku, a także trudne lekcje w Indiach, oczyściły mnie z wielu programów i lęków, a w sercu pozostała lekkość, radość i miłość.
Czułam, że Indie są moim domem. Postanowiłam zarobić pieniądze na szybszą spłatę pożyczki (o której pisałam tutaj) i wyruszyć z powrotem, na dłużej. W Polsce porozdawałam prawie cały mój „dobytek”, zostawiając to, co mogło się przydać w Indiach, a także trochę rzeczy na wyjazd za granicę do pracy i kilkanaście pudeł z książkami, z którymi nie mogłam się mentalnie rozstać, a które miały zostać przechowane przez moją mamę w jej domu. Wyruszyłam na kilka miesięcy do Holandii. Mój dom był tam, gdzie ja. Czułam się lekka, nie przywiązana i taka wolna wewnętrznie!
Przy pomocy bliskiej koleżanki, którą poznałam w poprzedniej pracy w Holandii i jej męża, otrzymałam przyzwoitą pracę i bezpieczne, przytulne zakwaterowanie. Bóg czuwał nade mną, a wszystko było doskonałe. Byłam już tak blisko wyzwolenia! Niewiele rzeczy mogło mnie poruszyć! Żyłam Indiami, czułam Indie, kochałam Indie, wyruszałam na stałe do Indii!
Nie wiedziałam, że boska gra zakłada wiele zwrotów akcji, a pisana przez moje życie książka pt. „Droga człowieka do wyzwolenia”, może mieć tak wiele rozdziałów! Do dziś nie wiem, jak jest gruba i ile jeszcze przede mną.
W „przypadkowo” otrzymanej pracy, dzięki „przypadkowo” napotkanym osobom, czekał na mnie on – mój drugi bliźniaczy płomień, a obecnie kochany mąż – Jacek, i kolejne doświadczenia w ramach drugiej integracji.
Okazało się, że moje dotychczasowe lekcje nie były zwieńczeniem drogi, a jedynie przygotowaniem do kolejnych doświadczeń.
Ta integracja była równie burzliwa jak poprzednia – z Ramem – choć wzmocniona przez kontakt fizyczny, wspólne mieszkanie, wyzwania przekraczające moje wyobrażenia o duchowości. Początkowo uciekałam od tej miłości, nic nie pasowało, nic się nie zgadzało. Na początku wypierałam to uczucie, za dużo nas dzieliło. Chciałam kilka razy zmienić pracę, ale dostałam od Rama informację, że powinnam otworzyć się na tę miłość i na wspólne doświadczenia, by lepiej zrozumieć ścieżkę człowieka przez trudne ambiwalentne sytuacje i by lepiej poznać siebie. Powiedział też, że Bóg zawsze wspiera tych, którzy idą za głosem serca i że Jacek jest naszym „twin flame” – naszym bliźniaczym płomieniem, czyli na wyższym poziomie – jedną duszą. To mi wyjaśniło moje burzliwe emocje z związane z tą relacją, chęć ucieczki, a także powód ponownego przybycia do Holandii..
A co z Indiami? Co z moją duchowością? Ja już nie chcę normalnego życia!!
Poddałam się jednak z pokorą woli Boga oraz sile miłości i otworzyłam na niego. Ram pomagał mi w zrozumieniu kolejnych lekcji, choć już nie ingerował w moje decyzje – szanował naszą wolną wolę w związku i sam też twierdził, że nasz intensywny kontakt na poprzednim poziomie i jego ingerencja w nasze życie, byłyby niezdrowe. Ale służył radą i opinią zawsze, gdy o to prosiłam.
Jacek wcześniej nie interesował się duchowością, podchodził więc do mych zainteresowań z mocno ograniczoną otwartością i dystansem. Kontakt z Ramem uważał początkowo za mój wymysł, telepatię za niemożliwą, a całą sytuację z Indiami za co najmniej dziwną.
Dzięki wspólnym doświadczeniom każde z nas poznawało w sobie cechy, o których wcześniej nie miało pojęcia. Doświadczyliśmy wzajemnej bliskości i harmonii na nieznanym nam wcześniej poziomie, przeplatane silnymi oddzieleniami – burzami i potężnymi bólami wewnętrznymi.
Lekcje były często bardzo dotkliwe, a jednocześnie zauważyłam, że ich długofalowe skutki są o wiele łagodniejsze, niż się tego spodziewaliśmy. Musieliśmy w ich ramach zrezygnować z przyzwyczajeń do rzeczy materialnych, dotychczasowych przekonań, przyzwyczajeń, planów, a jednocześnie otrzymaliśmy w zamian o wiele więcej – żyjemy na umiarkowanym poziomie materialnym, lecz w poczuciu obfitości, nieraz burzliwie, lecz w miłości, niepewnie ze względu na tymczasowy charakter pracy i dość częste przeprowadzki, a jednocześnie we wzrastającej pewności, że Wyższa Siła zawsze o każde z nas zadba i że wszystko jest doskonałe.
Proces naszej integracji nie jest jeszcze zakończony, ale czujemy postępy 😉
Ponadto jakiś czas temu Ram nawiązał z Jackiem kontakt telepatyczny, także to, co wcześniej wydawało się mojemu mężowi niewyobrażalne, stało się faktem i jego codziennością. Nie uciekniemy przed nieuniknionym 😉
Panowie co prawda są w większości, ale czuję ich troskę i opiekę na wielu poziomach. Nieraz z Jackiem pytamy o coś Rama telepatycznie w tym samym momencie, a potem weryfikujemy jego odpowiedzi. Nieraz droczy się z nami, podpuszczając jedno z nas do zrobienia czegoś i informując o tym drugie. Śmiejemy się z jego poczucia humoru i komentarzy do naszego życia. Nieraz łagodzi nas podczas trudnych lekcji. A w naszym polsko-holendersko-indyjskim domu jest coraz więcej egzotyki, radości i miłości :D.