Twin flames (Bliźniacze płomienie) – pierwsza integracja

(P)

Bardzo szybko po pierwszej wiadomości od Rama (nie pamiętam, czy był to ten sam dzień, czy któryś z następnych), wydarzyła się dziwna rzecz. Zmieniła się na jakiś czas moja percepcja rzeczywistości. Wszystko wydało mi się nierealne – ludzie, sytuacje, cała materia wokół mnie. Jakby wszystko składało się z drobnych, nieuchwytnych części. Mój rozum zupełnie nie ogarniał sytuacji, nic nie było rzeczywiste! Poczułam całkowite zagubienie, jakbym przestała istnieć „namacalnie”, podobnie jak cały świat wokół. Ciężko to opisać. Jakbym znalazła się w zupełnie innym wymiarze.

Potem nastąpił jeden z najpiękniejszych czasów w moim życiu – weszłam w stan odczuwania potężnej i bezwarunkowej miłości do całego istnienia. Totalna błogość. Określałam ten stan, że czuję się tak, jakbym dotykała stóp samego Boga. Mistycznie. Cudownie. Całe ciało wibrowało nieuwarunkowaną miłością. Poza nią nic się nie liczyło. Byłam miłością, Byłam błogością. Spałam maksymalnie po 2 godziny na dobę – czułam tak silne wibracje miłości, że pomimo zmęczenia ciała, nie mogłam spać. Ledwo funkcjonowałam w pracy – nic poza tą miłością się nie liczyło. Nic nie było problemem, lęki nie istniały, wszystko było radosne i piękne. Rozum gdzieś się rozpłynął.

Zaczęłam też silnie wyczuwać i rozróżniać drugą przepiękną energię (którą czasem wyczuwam do dzisiaj) – o innym „energetycznym” zapachu. Ciężko opisać coś nienamacalnego fizycznymi zmysłami.

Po kilku dniach zaczęły pojawiać się we mnie bardzo silne emocje i huśtawki emocjonalne – od radości po smutek, złość i lęki. Zaczęły się poważne burze emocjonalne, które przerastały moje zdolności radzenia sobie z nimi. Nie wiedziałam, co się dzieje. Napisałam do Rama o swoim stanie.

Odpisał, że połączyłam się ze swoją energią z poprzedniego wcielenia, natomiast na chwilę obecną jestem zbyt niezrównoważona energetycznie, żeby ją przyjąć, więc on ją na razie zablokuje. Po kilku godzinach odczułam ulgę. Silne emocje ustały, a ciało się uspokoiło. Okazało się, że na miłość bezwarunkową i błogość trzeba będzie jeszcze poczekać… I pracować nad tym, co w jej świetle ukazało się ze zwielokrotnioną siłą.

Po niedługim czasie Ram napisał, że jesteśmy twin flames (bliźniaczymi płomieniami) i że niedługo będziemy w stanie porozumiewać się telepatycznie, ponieważ mamy bardzo silne połączenie. Potraktowałam to jako niezły żart.

Twin flames – Bliźniacze Płomienie

Dusze wcielają się na Ziemi, by w ramach cyklu ponownych narodzin i śmierci doświadczać i rozwijać się. Czasem jednak dana dusza rodzi się w więcej, niż jednym ciele, by przejść kolejne lekcje na głębokim poziomie i zebrać nowe doświadczenia.

Bliźniacze płomienie mogą być partnerami, przyjaciółmi, w rolach rodzic-dziecko itp. – role nie mają tutaj znaczenia. Doświadczenia ich spotkania i integracji podobno zawsze są bardzo intensywne, docierające do najgłębszych zakamarków naszej istoty – wydobywają to, co najtrudniejsze, upchnięte głęboko w podświadomości. Mają prowadzić do nauki bezwarunkowej miłości i zbliżenia się do tego, co w nas wieczne i ponad ludzkimi ograniczeniami.

Poznałam już wcześniej osoby, które spotkały swoje bliźniacze płomienie, w postaci jednej, a nawet dwóch osób – okazało się, że dusza może odrodzić się nawet w trzech ciałach.

Twin flames czasem zostają z nami na całe życie, czasem towarzyszą nam w ziemskiej podróży przez jakiś czas, czasem to może być jedno, silnie odczuwalne spotkanie. Wszystko zależy od planu duszy. Podobno na Ziemi jest coraz więcej bliźniaczych płomieni, gdyż rosnąca energetyka na naszej planecie pozwala na coraz większy duchowy rozwój istot ludzkich.

Integracja z Ramem przebiegała początkowo bardzo burzliwie, choć ostatecznie doprowadziła do bezwarunkowej miłości na stopie przyjacielskiej.

Tak, jak na początku przepowiedział Ram – bardzo szybko zaczęliśmy kontakt telepatyczny. Dla mojego zachodniego umysłu było to nie lada wyzwanie – w mojej głowie pojawił się po prostu obcy głos, który ze mną rozmawiał! W dodatku Ram przez długi czas nie potwierdzał w wiadomościach „pisanych”, że to faktycznie z nim rozmawiam, a bliskie osoby wysyłały mnie do specjalisty od chorób psychicznych. Głos w mojej głowie udzielał sensownych odpowiedzi, a z czasem zaczęłam nabierać coraz większej pewności, że to Ram – w jego „pisanych” wiadomościach oraz wpisach na Facebooku wyczuwałam przekorę i nawiązywanie do naszego kontaktu „pozazmysłowego”. Z czasem zupełnie przestaliśmy pisać do siebie, a ja nie potrzebowałam już potwierdzeń. Zaakceptowałam, że to, co nienamacalne fizycznymi zmysłami, też może być realne.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-1351865/

Pierwszy okres naszego kontaktu pełen był nieporozumień na tle kulturowym, zupełnego niezrozumienia różnic w naszych mentalnościach, podejściu do duchowości, wychowaniu. Ram poznawał Zachód z perspektywy kobiety, która przez większość swojego życia miała niewiele wspólnego z duchowością, a do tego była bardzo uparta, emocjonalna i zawsze broniła swojego zdania ;). Kilka razy – w momentach silnych „czyszczeń” – próbowaliśmy urwać kontakt telepatyczny, ale połączenie okazało się za silne, a całkowite oddzielenie niemożliwe. Ram tłumaczył to tak, że jest jakby wewnętrznie „zmuszany” do odpowiedzi na każde pytanie w mojej głowie, nawet jeśli nie kierowałam go bezpośrednio do niego. Obydwoje musieliśmy więc otworzyć się i złagodnieć, co Ramowi przyszło łatwiej i szybciej (potwierdziła to znajoma, która znała go wcześniej i zaczęła go odczuwać jako zupełnie innego człowieka).

Dla mnie okres integracji był okresem poznawania siebie. Duchowości na coraz głębszym poziomie. Czyszczenia karmy. Stopniowego pozbywania się programów – co trwa do dziś. I – co najważniejsze – odczuwania coraz większej miłości do innych i wewnętrznej wolności.

Dziś jesteśmy przyjaciółmi i – pomimo że nigdy nie spotkaliśmy się fizycznie – wzajemnie bardzo się szanujemy i cenimy tę przyjaźń. Poza tym dołączył do nas ktoś jeszcze, ale o tym napiszę później 🙂


Źródło zdjęcia tytułowego: https://pixabay.com/images/id-2354583/