Ja to Ty, Ty to Ja

(P)

Relacje. Miłosne, przyjacielskie, rodzinne, zawodowe. Długotrwałe, przelotne, potencjalne. Z każdym człowiekiem, którego spotykamy i który w jakikolwiek sposób absorbuje naszą uwagę, łączy nas jakaś relacja.

A każda relacja czegoś nas uczy o nas samych. Możemy w kimś zauważać cechy, które cenimy. Możemy też widzieć rzeczy, które odrzucamy w sobie lub w otaczającym nas świecie. Możemy w kontakcie z kimś poznawać siebie w stopniu dotychczas nam nieznanym. Coś się uruchamia. Reakcja na czyjąś obecność bądź czyjeś zachowanie może pokazywać nam naszą głębię lub nowy wymiar egzystencji, ale także nasz program lub rany do uleczenia. Może uczyć nas zdrowego stawiania granic. A może to być po prostu relacja oparta na czystej miłości, bez wzajemnych oczekiwań i uwarunkowań.

Jednak wszystko i wszyscy, którzy przyciągają nasza uwagę, z jakiegoś powodu mają dla nas znaczenie w nauce bezwarunkowej, najwyższej miłości. Miłości do siebie samego i do innych.

Przeważnie zauważamy u innych właśnie to, co ma znaczenie dla naszego rozwoju, oceniając ich przez pryzmat naszych programów, definicji, pragnień, lęków, poziomu świadomości, stopnia otwartości, ego. Oznacza to z jednej strony, że każdy z nas może zauważyć w danej osobie zupełnie coś innego niż inni ludzie (a wręcz ocenić ją zupełnie odwrotnie, niż ktoś inny), z drugiej zaś strony my także jesteśmy przeróżnie oceniani przez innych. Ile osób w Twoim otoczeniu, tyle obrazów Ciebie. Nieraz w rozmowach z innymi słyszy się przeciwne opinie o kimś i niedowierzanie, że rozmawia się o tej samej osobie  – „Jakbyśmy rozmawiali o dwóch różnych osobach”. Czy oznacza to, że dany człowiek jest „dwulicowy” i celowo zmienia swoje zachowania w zależności od tego, z kim ma do czynienia?

Niekoniecznie (choć i takie sytuacje nierzadko mają miejsce). Pamiętam doświadczenia z mojej poprzedniej pracy, w której ponad rok pracowałam w kontroli jakości – moim zadaniem było sprawdzanie jakości produktów (warzyw pakowanych do woreczków i gotowych sałatek) na 20 liniach produkcyjnych. Zmieniałyśmy się z koleżanką na zmianie – jednego dnia ja kontrolowałam 10 pierwszych linii, ona pozostałe 10 linii, następnego dnia odwrotnie i tak na zmianę. Miałam okazję obserwować ludzi na tych 20 liniach, wykonujących codziennie te same obowiązki, mających codziennie podobne problemy itp. Przy istnieniu sporej ilości danych niezmiennych, bardzo cenne są obserwacje otaczającego nas świata i zachowań różnych ludzi. Obserwowałam więc, jak tym samym ludziom stale przydarzają się sytuacje świadczące o istnieniu w ich umyśle i energii programów, które realizowały się nawet przy zmianie współpracujących z nimi osób lub po zmianie linki produkcyjnej. Przykładowo: jedna z osób pakujących woreczki z warzywami do kartonów, miała przeświadczenie, że pracuje z osobami nie potrafiącymi wykonywać nawet prostych działań matematycznych (liczyć), podczas gdy ona jest inteligentniejsza od innych. I rzeczywiście obserwowałam często, jak ludzie przy niej popełniają błędy w liczeniu (w bardzo prostych rachunkach!), a także – co było dla mnie równie ciekawym doświadczeniem – zdarzało się to przy niej też mnie. Wspólnie realizowaliśmy jej program i potwierdzaliśmy jej przekonania. Graliśmy role drugoplanowe w jej filmie.

Inna sytuacja dotyczyła innej osoby – perfekcjonisty, który często miał problem z jakością pakowanych przez siebie produktów na liniach, do których był przydzielony. Nie był operatorem maszyny, a jednak niezależnie od tego, na której lince pracował, tam pojawiał się problem z opakowaniami lub jakością produktu, całkowicie niezależny od niego. Stale czyszczony był z chęci bycia doskonałym i bezbłędnym.

Przez ponad rok realizowania tych samych obowiązków obserwowałam różne prawidłowości i zidentyfikowałam u różnych osób różne programy, które były realizowane –często nieświadomie – przez innych ludzi i sytuacje. To była niesamowita możliwość obserwacji rzeczywistości.

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-2944065/

Ale… Skoro swoim zachowaniem realizujemy programy i lekcje innych, pomagające im w ich rozwoju i mające im coś pokazać, oznacza to, że nieraz możemy zachowywać się nie do końca zgodnie z własną wolą, a wręcz jesteśmy „prowadzeni” przez wyższą energię, zapewniającą możliwości rozwojowe wszystkim, w tym samym czasie – z jednej strony realizujemy czyjś program, z drugiej strony dana sytuacja może także dostarczać nam „paliwa” do naszego rozwoju i lepszego poznawania siebie. Do dziś obserwuję u siebie różne powtarzalne zachowania wobec rożnych osób. W takich sytuacjach zastanawiam się, jaki program uruchamiam u danej osoby oraz czego ma to mnie nauczyć.

A Ty? Czy zauważasz u siebie takie sytuacje? Zdarza Ci się, że wobec określonych osób zachowujesz się nie tak, jakbyś chciał? Z czego może to wynikać? Co mogą pokazywać Ci te sytuacje?

Relacje z niektórymi osobami nieraz nie są tak pozytywne, jakbyśmy sobie tego życzyli. Każdy z nas doświadcza tzw. „trudnych” relacji z różnymi ludźmi – małżonkami, dziećmi, znajomymi w pracy i życiu prywatnym, itp. Często są to dla nas najwięksi nauczyciele, a problemy w relacjach nigdy nie są przypadkowe i nigdy nie dotyczą tylko jednej ze stron.

Na przestrzeni lat próbowałam sobie radzić z takimi relacjami (zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym), na różne sposoby.

Początkowo (gdy zaczęłam świadomie podchodzić do tematu relacji międzyludzkich), wiele lat temu, stosowałam metodę tzw. „feelingu” – codziennie przez wyznaczony czas (np. 4 minuty) siadałam w spokoju i wyobrażałam sobie, że relacja z daną osobą (która na co dzień sprawiała mi sporo trudności) jest bardzo pozytywna, że się wzajemnie wspieramy, szanujemy, okazujemy sobie pozytywne uczucia. Starałam się równocześnie afirmować (powtarzać w myślach) pozytywne zdanie, (np. „Mam bardzo dobrą relację z Panią X”), wyobrażać sobie pozytywne wspólne sytuacje oraz czuć w ciele, że czuję się przy danej osobie dobrze. Taka praca z umysłem przełamywała moje negatywne nastawienie do danej osoby, a jednocześnie bardzo szybko przynosiła rezultaty w świecie „realnym” – nasze stosunki szybko się poprawiały.

W późniejszym okresie – gdy praktykowałam już buddyzm – podczas praktyki pokłonów (oczyszczających energie ciała i umysłu), wyobrażałam sobie, że te pokłony wykonuję dla dobra innych istot – w tym niektóre z nich robiłam z intencją dla dobra konkretnych osób, z którymi w świecie materialnym miałam różnego rodzaju problemy. I znowu – dzięki pracy energetycznej (fizycznej i umysłowej) – otwierałam się na te osoby, a relacje z nimi zaczynały się poprawiać. Zawsze byłam pod wrażeniem, jak wewnętrzna praca i przełamywanie oporów wobec „trudnych” w naszym życiu ludzi, mogą zmieniać nasze wzajemne zachowania. Trzeba jednak znaleźć w sobie pokorę i otwartość na różne praktyki umożliwiające nam taką pracę. A szczególnie otwartość na „kłopotliwych” dla nas ludzi.

Nieraz praktykowałam medytację współczucia (zdarzyło nam się także kilka razy medytować wspólnie z Jackiem). Polega ona na praktykowaniu (odczuwaniu) współczucia wobec wszystkich istot – każdy chce przecież unikać cierpienia oraz odczuwać szczęście, jednak nie każdy wie, jak to osiągnąć. Praktykę współczucia rozpoczyna się od siebie samego, następnie rozszerza się to odczuwanie na bliskie sobie osoby, znajomych, obcych, by w końcu ogarnąć nim także osoby, z którymi mamy problemy i swoich wrogów – tak, aby objąć współczuciem oraz życzeniem osiągnięcia stanu szczęścia i braku cierpienia wszystkie żyjące istoty. Praktyka ta w przepiękny sposób otwiera nas na miłość i współczucie dla wszystkich, niezależnie od naszych osobistych uwarunkowań, ocen i doświadczeń.

Od kilku lat jestem w stanie także sprawdzać energetyczny stosunek różnych ludzi do mnie lub do innych (a dokładnie ich emocje, uczucia, nastawienie), za pomocą własnej intuicji i obrazów – widzenia „wewnętrznego”. Zaczęłam stosować i rozwijać tę umiejętność podczas pracy ze swoim wnętrzem, rozwojem intuicji i poznawaniem własnych odczuć, niezależnych od myśli i rozumu. Zaczęłam też  odkrywać, jak często stosunek innych ludzi do nas na poziomie emocjonalnym czy też energetycznym, różny jest od tego, co widać na poziomie „fizycznym” – to tak, jakbyś czuł u kogoś określone emocje i uczucia wobec Ciebie, a jednocześnie ten ktoś swoim zachowaniem, gestami, słowami, pokazywał coś zupełnie innego. W przypadku odczuwania takich sprzeczności, lubię „sprawdzać” sobie, co się kryje na poziomie niewidocznym dla oka – sprawdzenie takie następuje natychmiast i zajmuje tylko chwilę, a jednocześnie wyjaśnia prawdziwe przyczyny odczuwanego rozdźwięku.

Czy zdarza Ci się czuć od różnych osób inne podejście do Ciebie (inne emocje, uczucia), niż wskazywałoby na to zachowanie tych osób wobec Twojej osoby?

Czy zdarza Ci się pokazywać na zewnątrz inną postawę i uczucia wobec kogoś, inne niż czujesz w środku?

Jeśli tak, to czy zastanawiałeś się kiedyś, z czego to wynika?

Wyobraź sobie, jak wyglądałyby Twoje relacje (w domu, w pracy, wśród bliskich znajomych czy z osobami, z którymi łączą Cię „wrogie relacje”), gdyby osoby te mogły usłyszeć wszystkie Twoje myśli na swój temat, poczuć Twoje emocje i uczucia względem nich? Ale by się działo! 🙂

Czy jesteś wewnętrznie gotowy, aby też poznać ich myśli, emocje i uczucia do Ciebie, opinie na Twój temat?

Wszyscy żyjemy w jednym wszechobecnym polu informacji. Nawet jeśli świadomie nie wyrażamy tego, co o innych myślimy i do nich czujemy, oni na poziomie podświadomym (bądź nieraz świadomym) odczuwają to i reagują na to, również świadomie lub nieświadomie. Oddzielenie od innych jest tylko pozorne i będzie istnieć tak długo, jak długo będziemy potrzebować tego do naszego rozwoju.

Źródło obrazu: https://pixabay.com/images/id-2814937/

Wiele razy zastanawiałam się, która warstwa relacji jest „prawdziwa” – ta, którą fizycznie widzę i słyszę, czy ta, którą „widzę i czuję” wewnętrznym widzeniem? Przecież często to dwie zupełnie inne wersje rzeczywistości i relacji. Od kogoś mogę czuć miłość i różne piękne uczucia, obserwując ich zmianę i dynamikę w reakcji na różne wydarzenia (co potwierdza mi moje intuicyjne widzenie), choć fizycznie ta osoba pokazuje obojętność. U kogoś innego mogę „widzieć wewnętrznie” awersję do mojej osoby, wrogość i chęć konfrontacji, choć na poziomie materialnym ta osoba okazuje mi sympatię. Ufam temu, co widzę w energii, ale jednocześnie wszyscy odgrywamy role na tym ziemskim planie teatralnym, gdzie niezrozumiałe byłoby reagowanie na to, co czuję od innych w sytuacji, gdy na zewnątrz okazują oni coś zupełnie innego. Jednak swoboda naszych reakcji na innych stanowi część naszej wolnej woli i własnej autonomii na ludzkim poziomie – dzięki niej nasze życie jest jeszcze bardziej zróżnicowane i pełne niespodzianek.

Ale – czy ja zawsze okazuję na zewnątrz to, co czuję? Z całą pewnością nie, choć staram się być zawsze uważna i transformować pojawiające się negatywne emocje względem innych w pozytywne uczucia.

Wydaje się, że te dwie warstwy naszych relacji – to, co czujemy i myślimy, a to, co okazujemy na zewnątrz, często pozostają różne ze względu na nasz poziom rozwoju społecznego, poziom świadomości, nasze programy i role społeczne itp.

Nieraz nie wiemy, jak wyrazić naszą miłość czy sympatię do innych, żeby nie spowodować niewłaściwej interpretacji naszych intencji. Nieraz wolimy nie wyrażać negatywnych emocji i opinii o czyimś zachowaniu (np. nieznośnego szefa), żeby nie spowodować negatywnych konsekwencji.

Jednak zawsze warto pracować nad autentycznością siebie w relacjach z innymi, przy jednoczesnym przestrzeganiu ról społecznych, na których pełnienie się zdecydowaliśmy.

Zmianę relacji z trudnym szefem, kimś bliskim bądź znajomym, można zacząć od transformacji swojego podejścia (np. jedną z metod, o których wspomniałam wcześniej), a także od stawiania zdrowych granic psychologicznych, choć tutaj warto zachować uważność i ostrożność. Jeśli ktoś przyzwyczaił się do czerpania z nas energii i naruszania naszych granic, początkowo nasze przeciwstawienie się temu może skutkować nasileniem jego negatywnych zachowań – w ramach dotychczas znanego mu schematu pobierania od nas energii, przy naszych pierwszych oporach, nieświadomie lub świadomie zacznie używać więcej siły, by osiągnąć to, co wcześniej otrzymywał z taką łatwością. Odpuszczenie z jego strony może zająć sporo czasu. Doświadczyłam tego w przeszłości zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym – u siebie i u znajomych świadomie podchodzących do nauki ochrony własnych granic. W skrajnym przypadku znajoma – po wewnętrznym, energetycznym ustanowieniu granic przed szefową będącą silnym „wampirem energetycznym” – szybko straciła pracę. Na poziomie energetycznym przestała być „użyteczna” dla szefowej, choć na zewnętrznym, fizycznym poziomie, skrupulatnie wypełniała swoje służbowe obowiązki.

Nieraz nasze podejście do relacji cechuje się ambiwalencją – każde rozwiązanie czy decyzja wydaje się mieć negatywne konsekwencje, a na indywidualnym poziomie czujemy, że sytuacja nas przerasta. Osobiście w takich sytuacjach proszę Boga, by pomógł mi rozwiązać problem z godnością i uczciwością – wówczas może to zająć więcej czasu, ale w końcu pojawią się okoliczności sprzyjające rozwiązaniu sytuacji, umożliwiające działanie w zgodzie ze sobą. Wiem, że ten czas oczekiwania nie jest stracony i dostarcza każdemu z nas lekcji i doświadczeń potrzebnych do wyjścia z sytuacji przy jak najmniejszych stratach psychologicznych czy moralnych.

Nie ma w naszym życiu rzeczy przypadkowych – każda relacja ma nas czegoś nauczyć lub czegoś dostarczyć. Jeśli uciekniemy od danej osoby czy problemu, na naszej drodze pojawi się ktoś inny, kto zapewni nam podobną lekcję i doświadczenia, choć w ramach innych okoliczności.

Jednocześnie w planie naszej duszy (ustanowionym również w zgodzie z wolną wolą naszej duszy), mamy spotkanie pewnych osób na naszej drodze i nawet usilne starania, by od nich uciec, nie przyniosą rezultatu, jeśli nie są zgodne z naszą ścieżką. Podobnie na siłę nie zatrzymamy przy nas osób, które miały z nami przejść tylko część naszej drogi. Wszystko jest wpisane w wielki, boski plan i różnorodną grę, zawierającą na ludzkim poziomie także nasze działania. Grę, która zawiera tak wiele poziomów, wyzwań i zwrotów akcji.

Poza „rozwarstwieniem” naszych postaw w relacjach, o którym pisałam wcześniej, dochodzi często nasz wewnętrzny chaos, nieznajomość siebie i swoich emocji oraz programów, wewnętrzne konflikty itp. – to wszystko uzupełnione o pełnione przez nas role społeczne, opinie społeczne czy zobowiązania, może powodować dodatkowe poczucie zagubienia w relacjach.

Zawsze warto pracować nad wewnętrznym odczuwaniem bezinteresownej miłości i współczucia do innych, nawet jeśli na zewnątrz musimy okazywać surowość, bronić własnych granic czy chronić się przed czyimiś zachowaniami, nieraz w ramach formalnie podjętych kroków. Dwie warstwy naszych relacji (to, co czujemy i myślimy, a także to, co okazujemy innym), mogą stopniowo „ujednolicać się”, jednak warto najpierw popracować nad sobą, by to, czym emanujemy, było miłością i radością – wtedy wyrażanie naszych emocji będzie też radosne i pozytywne dla innych. A my przestaniemy przyciągać do siebie sytuacje trudne – brak potrzeby kolejnych lekcji miłości spowoduje brak takiego rodzaju doświadczeń, dotyczących nas, a przynajmniej brak ich odczuwania jako dokuczliwych bądź niekomfortowych.

Z drugiej strony, do wzajemnego okazywania miłości, potrzebna jest otwartość i gotowość każdej z osób – nieraz do harmonijnej relacji na wyższym poziomie brakuje nam jeszcze różnych doświadczeń (czasem wielu lat), które spowodują wzrost poziomu naszej świadomości i gotowości na swobodny przepływ miłości, niezależnie od jej charakteru i ról społecznych, w ramach jakich będziemy ją sobie wzajemnie okazywać.

Źródło obrazu: https://pixabay.com/images/id-2112266/

Zmiana relacji może odbywać się bardzo stopniowo – zmiany zachodzą na poziomie emocjonalnym, energetycznym, mentalnym, a często także materialnym. Krok po kroku integrujemy nowe doświadczenia zachodzące w ramach danej relacji, w tempie, w jakim jesteśmy w stanie „trawić” i integrować to, co nam się wydarza. Taka zmiana wymaga od nas gotowości i odwagi wewnętrznej na zmiany wewnątrz nas i na zewnątrz – czy jesteśmy w stanie podjąć decyzję i ponieść jej konsekwencje (np. powiedzieć małżonkowi, że już nie darzymy go miłością oczekiwaną od nas w ramach przyjętej roli współmałżonka bądź zakomunikować szefowi, co sądzimy o jego postępowaniu i zacząć stawiać nowe granice).

W relacjach możemy też rozróżnić inne poziomy – komunikację w ramach poziomu bezwarunkowej miłości oraz na poziomie ego. Poznanie i przetransformowanie własnego ego z roli władcy na rolę pomocnika, pomaga nam zauważać poziom i motywację ego u drugiej osoby i chęć wciągnięcia nas w jego grę. Możemy wówczas zdecydować, w jakim zakresie użyć naszego ego do komunikacji, pozostając wewnątrz na poziomie miłości, współczucia i braku oczekiwań.

Zachęcam Cię do spojrzenia na swoje relacje z innego poziomu: wyobraź sobie, że wszyscy jesteśmy jednością, rozdzieloną na poziomie materialnym na odrębne ciała i ego. Tak, jakbyśmy byli różnymi palcami tej samej ręki, sterowanej z jednego centrum (dla którego każdy palec jest tak samo ważny i jest częścią tego samego ciała). Czyli na wyższym poziomie Ty jesteś tym samym, co ja. Ja tym, co Ty. Twoi rodzice, dzieci, partner – też. Podobnie jak znajomi i nieznajomi. Przyjaciele i wrogowie. Wyobraź sobie te różne osoby z wewnętrznym poczuciem, że to też Ty. Spójrz oczyma wyobraźni na te osoby i pomyśl: „To też ja. I to ja, I to ja. Przychodzę do siebie w różnych postaciach, by sobie coś pokazać, czegoś się nauczyć.” Staraj się poczuć ten poziom jedności (jednej świadomości, którą wszyscy jesteśmy na wyższym poziomie), a z drugiej strony zastanów się, co chcesz sobie pokazać, powiedzieć za pomocą innych osób (ciał/ego) i ich zachowań względem Ciebie (Twojej tożsamości). Znalezienie tych dwóch poziomów (poziomu jedności i poziomu oddzielenia za pomocą ciał i ego) pomaga nabrać dystansu do naszych doświadczeń i lepiej dostrzec, co jeszcze oddziela nas od bezinteresownej miłości i szczęścia.  

Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-4529717/

Stworzenie i doświadczanie harmonijnych relacji wymaga od nas integracji na wielu poziomach i wyjścia ponad dualizm dynamicznej polaryzacji:

Otwartości na miłość a utrzymywania zdrowych granic psychologicznych i fizycznych.

Rosnącej miłości do wielu osób a przyjętych przez nas ról społecznych.

Poczucia bycia ze wszystkimi jednością a poczucia oddzielenia w ramach poszczególnych ciał i ego.

Miłości bezwarunkowej a naszych oczekiwań względem innych.

Zasady lustra (mówiącej, że w innych widzimy siebie) a odnajdowania w innych swoich programów czy ran do uleczenia.

Tego, co czujemy w sercu a tego, co podpowiada nam rozum.

Postaw przejawianych na zewnątrz a tych odczuwanych przez nas (dostępnych dla oka „wewnętrznego”, jeśli wiemy, jak go używać).

Naszego wieku fizycznego a różnego wieku dusz osób, które spotykamy.

Odczuwania wielu różnych, zmiennych emocji w reakcji na różne zachowania innych.

Faktu, że każdy z nas ma swoją niepowtarzalną ścieżkę, która może być tak różna od naszej.

Im silniejsi energetycznie i bardziej spójni wewnętrznie jesteśmy, tym łatwiej jest nam tworzyć relacje oparte na miłości i szacunku, a także tym bardziej możemy wyrażać się w nich w sposób autentyczny, w zgodzie ze sobą i Wyższym Ja. Coraz częściej stajemy się miłością i działamy z miłością.


Źródło obrazu tytułowego: https://pixabay.com/images/id-1370958/