Kim jestem?

(P)


Życie życie sobie płynie
W końcu całe tak przeminie

Na codziennej obserwacji
Rozwojowej swej stagnacji

Gdzie się walka ciągle toczy –
– materia się z duchem droczy
Czy świadomość mej słabości
Do końca we mnie zagości?


Rozwój duchowy od wielu, wielu lat jest dla mnie priorytetem. Nie wyklucza on ludzkiej miłości, życia rodzinnego czy zawodowego. Jednak spojrzenie na swoje życie przez pryzmat celu samorealizacji, całkowicie zmienia perspektywę.

Co jakiś czas pojawia się we mnie refleksja na temat moich postępów – co się zmieniło w ciągu ostatniego roku? Na ile zmieniło się moje podejście do świata, do siebie, na ile więcej (bądź mniej?) odczuwam w sobie błogości i miłości?

Z całą pewnością nie jest to rozwój liniowy. Momenty osiągania samoświadomości i skupienia „do wewnątrz” są bardzo satysfakcjonujące, ale krótkotrwałe. Sama uważność i świadomość tego stanu rzeczy wydają się nie wystarczać, by dokonać jakiegoś przeskoku rozwojowego.

Jakiś czas temu zrobiłam generalny porządek w swoich starych dokumentach i notatkach. Była to bardzo odkrywcza aktywność. Trochę mnie zakłuło, jak bogate i aktywne życie kiedyś prowadziłam, z jakiej bogatej aktywności umysłu i ciała zrezygnowałam na rzecz życia bardziej „uduchowionego” i świadomego. Te plany! 5-letnie, roczne, miesięczne, dzienne – rozpisane godzinowo. Ile to energii! Motywacji! Kreatywności!

Piękny potencjał transformacji siebie i swojego życia. Zeszyty pełne zapianych afirmacji, pracy z przekonaniami, swoją psychiką i programami. Piękny kawał wykonanej pracy.

Znów poczułam tę energię i chęć działania wielokierunkowego. W tym jest moc! Pasja! Życie! Ten ogień znowu zapłonął.

Ale.. Jak wykorzystać tę energię w rozwoju duchowym, a nie w rozwoju ego?

Skoro umysł jest za słaby, by trwać przez dłuższą chwilę w błogim stanie samoświadomości, a moje przywiązania do obiektów świata zewnętrznego są zbyt silne, należałoby zaangażować swoją energię w jakieś „produktywne” aktywności, przybliżające mnie do osiągnięcia upragnionego celu.

Postanowiłam więc bardziej skupić się na umysłowej dyscyplinie na miarę moich możliwości.

Usystematyzowałam swoją codzienną medytację (którą opiszę poniżej), wybierając to, co wydaje mi się na tę chwilę najważniejsze. Medytacja ta nie powoduje potężnego skoku z bycia w stanie ego do stanu nieograniczonej miłości i błogości, jednak wykonywana regularnie, stanowi pewne filary mego duchowego życia i prowadzi codziennie do nowych wglądów oraz poczucia wewnętrznej stabilizacji, ale też rozwoju.

Źródło zdjęcia: Obraz Agung Setiawan z Pixabay

Aktywny umysł ciężko jest opanować. Lgnie on do rzeczy przyziemnych, analiz, opracowywania planów, teorii, a także do przedmiotów interesujących dla narządów zmysłów. Zaangażowanie go w konkretne aktywności pomaga poczuć, że mamy nad nim jakąś kontrolę, ukierunkowujemy go. Poza tym – na wyższym poziomie – wszystko dzieje się w odpowiednim miejscu i czasie. Pewne sytuacje mogą się wydarzyć dopiero, gdy „zejdą się warunki”, a inne rzeczy muszą się wydarzyć, zanim te warunki się pojawią. Rozwój w świecie fizycznym może być więc ważną częścią rozwoju duchowego.

Zauważyłam również, że regularna medytacja daje mi więcej energii życiowej, co niesie za sobą z jednej strony większą satysfakcję z życia, z drugiej zaś wzmacnia emocje i reakcje. Wraz ze wzrostem energii, rośnie także aktywność umysłu – i tu trzeba szukać rozwiązań na poradzenie sobie z tą sytuację – wracamy do punktu wyjścia (do medytacji).

Właściwie nic z tego, co stosuję, nie jest nowe ani odkrywcze. Wszystko już zostało powiedziane wiele razy przez wiele osób, na wiele różnych sposobów. Każdy jednak musi przekonać się na własnej skórze, co jest dla niego najlepsze na jego etapie ścieżki rozwojowej.

Medytuję 3 razy dziennie, choć nie zawsze udaje mi się wykonać ją w pełni – nieraz wcześniej zasypiam, ale daję sobie na to pozwolenie, by uniknąć wewnętrznych sabotaży.

W przypadku bardzo rozbudzonego umysłu i natłoku myśli, zaczynam od „kwadratowego” oddechu:

  • wdech (liczę do 5)
  • wstrzymanie oddechu (liczę do 5)
  • wydech (liczę do 5)
  • wstrzymanie oddechu (liczę do 5)

Taki oddech powtarzam co najmniej 5 razy.

Oto medytacja (poniżej opiszę poszczególne jej punkty):

  • Nie jestem swoimi myślami ani emocjami. Nie jestem swoim rozumem, jego analizami ani grami. Nie jestem swoją ludzką tożsamością, pełnionymi przeze mnie rolami, moimi przekonaniami ani programami. Nie jestem swoim ciałem, narządami zmysłów ani wrażeniami z narządów zmysłów.
  • Uwalniam się od mojej przeszłości – ocen i analiz, a także od mojej przyszłości – koncepcji i oczekiwań. Jestem w „tu i teraz”.
  • Nie jestem swoim ciałem, ale szanuję je, gdyż dzięki niemu mogę doświadczać życia na Ziemi. Dbam o nie.
  • Szanuję siebie i szanuję innych, a moim jedynym autorytetem jest Bóg.
  • Szanuję każdy objaw obfitości materialnej, jaki pojawia się w moim życiu. Dzięki temu zwiększa się komfort mojego życia. Wiem jednak, że przyszłam tu (przy narodzinach na Ziemi) z niczym i odejdę też z niczym, dbam więc przede wszystkim o to, co zabiorę ze sobą.
  • Otwieram się na moje ziemskie i duchowe potencjały oraz ich realizację.
  • Otwieram się na przepływ Boskiej energii i miłości przeze mnie. Energia ta transformuje mnie i moje otoczenie.
  • Projektuję rzeczywistość, jakiej pragnę (mój stan umysłu, relacje z innymi, pokój i radość na świecie).
  • We wszystkich istotach staram się dostrzegać Boską Świadomość.
  • Oddech:
    • Wdech – kieruję uwagę do wewnątrz siebie, na swej świadomości
    • Wydech – skupiam się na ego i jego stosunku do rzeczywistości zewnętrznej.
  • Jestem świadomością. Jestem Obecnością.

Medytacja ta jest dość rozbudowana, ale dzięki temu pozostaje atrakcyjna dla mego umysłu. Ponadto każdy dzień przynosi nowe sytuacje i doświadczenia, na które mogę spojrzeć przez pryzmat różnych aspektów z kolejnych punktów medytacji.

Myśl, co zwodzi mnie bez przerwy
Dzisiaj tu, a jutro tam
Może dodać mnóstwo werwy
Bądź wprowadzić w marny stan

Tak ulotna, a wpływowa
Umysł wodzi mój za nos
Czy to decyduje głowa
Jaki jest mój ludzki los?


Opiszę trochę szerzej każdy z kroków medytacji.

  • Nie jestem swoimi myślami ani emocjami. Nie jestem swoim rozumem, jego analizami ani grami. Nie jestem swoją ludzką tożsamością, pełnionymi przeze mnie rolami, moimi przekonaniami ani programami. Nie jestem swoim ciałem, narządami zmysłów ani wrażeniami z narządów zmysłów.

Zaczynam od podstawy – od tego, z czym się utożsamiam w ramach codziennego życia. Staram się „odkleić” od mojej ludzkiej tożsamości, żeby uspokoić trochę umysł i dać więcej przestrzeni dla późniejszych kroków medytacji.

  • Uwalniam się od mojej przeszłości – ocen i analiz, a także od mojej przyszłości – koncepcji i oczekiwań. Jestem w „tu i teraz”.

Gdy zaczynałam pracę z tym punktem, przeszłość pojawiała się w mojej wyobraźni jako „blok” po mojej lewej stronie, a przyszłość po prawej – ale one praktycznie na siebie nachodziły, wręcz mieszały się w miejscu styku. Nie było tu w ogóle przestrzeni na teraźniejszość. W toku kolejnych medytacji teraźniejszość rozszerzyła się, a ja uświadomiłam sobie, że w danym momencie wszystko istnieje w teraźniejszości – każda osoba żyjąca na Ziemi jest w tym momencie w trakcie jednego oddechu, cała fizyczna rzeczywistość jest w „tu i teraz” (choć wielu z nas myślami tkwi w przeszłości lub w przyszłości). Jaka obszerna ta teraźniejszość!

Uwalnianie się od przeszłości i przyszłości nie oznacza odrzucania jej. Dzięki przeszłości jesteśmy, jacy jesteśmy, a dzięki wizji przyszłości możemy podejmować kroki w kierunku realizacji naszych planów bądź przeciwdziałać zagrożeniom. Chodzi tu bardziej o to, by skupić się na teraźniejszości – na drodze, a nie na celu; na życiu w pełni, przy akceptacji przeszłości i niepewności przyszłości.

  • Nie jestem swoim ciałem, ale szanuję je, gdyż dzięki niemu mogę doświadczać życia na Ziemi. Dbam o nie.

Choć jestem czymś znacznie więcej, niż moim ciałem, w dużej mierze ode mnie zależy, w jakim stanie ono się znajduje. Bardzo duży wpływ na nasze zdrowie ma nasza energetyka i psychika, jednak równie ważne jest też zadbanie o aktywność fizyczną, dietę czy regenerację.

Nasze myśli wpływają na materię, więc warto zasilać też dobrą energią nasze ciało, które jest tak użyteczne 🙂

Przy realizacji tego punktu skupiam się po kolei na każdej części ciała (od stóp do głowy) i „mówię” w myślach do tej części: „Jesteś zdrowa i silna”. Staram się odczuwać w tej chwili energię i stan danej części – zatrzymuję się przy każdej tyle, ile czuję. Nawet jeśli te afirmację nie uzdrawiają mojego ciała, pomagają mi zachowywać do niego pozytywny stosunek i być świadomą jego napięć i potrzeb.

  • Szanuję siebie i szanuję innych, a moim jedynym autorytetem jest Bóg.

Szacunek do wszystkich istot jest czymś niby oczywistym, jednak dość łatwo jest wpaść w pułapkę: skupić się na sobie, ignorując potrzeby innych, bądź zadowalać innych kosztem siebie.

Wychowałam się w systemie społecznym, w którym uczono mnie słuchać „autorytetów” i pozwalać opinii innych definiować siebie, jednocześnie ignorując moje potrzeby. Podczas wychodzenia z tego programu łatwo jest przeskoczyć w drugą skrajność do podejścia: „W końcu zaczynam dbać o siebie i nie interesuje mnie, co czują lub myślą inni”.

Ponadto wiele naszych decyzji siłą rzeczy będzie niewygodnych dla innych bądź spotka się ze społecznym niezadowoleniem. Postawienie Boga (wszechobecnej Inteligencji i Miłości) jako siły, wbrew której nic się nie wydarza, pozwala uwolnić się od próby oceny sytuacji przez pryzmat innych ludzi, których stawiamy sobie z różnych powodów jako autorytety (świadomie lub podświadomie).

  • Szanuję każdy objaw obfitości materialnej, jaki pojawia się w moim życiu. Dzięki temu zwiększa się komfort mojego życia. Wiem jednak, że przyszłam tu (przy narodzinach na Ziemi) z niczym i odejdę też z niczym, dbam więc przede wszystkim o to, co zabiorę ze sobą.

Czy rozwój duchowy musi oznaczać ubóstwo i wyrzeczenie się wszystkiego, co materialne? Sądzę, że nie. Bardzo trudno byłoby żyć w świecie zachodnim (choć z pewnością dotyczy to też wielu innych regionów Ziemi) zupełnie bez pieniędzy.

Z całą pewnością warto jednak pracować nad zdrowym podejściem do tego, co posiadamy. A wszystko mamy tylko na chwilę. Cieszmy się więc tymi “zabawkami”, nie zapominając o poszukiwaniu i odkrywaniu tego, co jest ponad materią i co weźmiemy ze sobą do kolejnych wcieleń.

  • Otwieram się na moje ziemskie i duchowe potencjały oraz ich realizację.

Wyobrażam sobie siebie otwierającą się na swoje zdolności i potencjały. Nie kreuję konkretów, a skupiam się na otwieraniu na tę energię i jej odczuwaniu.

Obserwuję, co się wydarza później w świecie fizycznym – na co mam ochotę, myśl o czym powoduje u mnie wzrost energii i radości, jakie informacje do mnie przychodzą. A nowe rzeczy zaczynają napływać… 🙂

  • Otwieram się na przepływ Boskiej energii i miłości przeze mnie. Energia ta transformuje mnie i moje otoczenie.

Wyobrażam sobie, jak energia ta przepływa przeze mnie i transformuje to, co ludzkie, a także płynie do tych, którzy mogą z niej skorzystać. Czuję tę miłość w sobie.

  • Projektuję rzeczywistość, jakiej pragnę (mój stan umysłu, relacje z innymi, pokój i radość na świecie).

Przechodzę z postawy reaktywnej umysłu (reagowania na myśli, które się pojawiają) na postawę proaktywną – kreowanie rzeczywistości. Pomaga to w transformacji negatywnych myśli i lęków w ich pozytywne przeciwieństwa. Praktykę tę staram się też stosować podczas dnia, gdy pojawią się jakieś negatywne myśli.

Źródło zdjęcia: Obraz fszalai z Pixabay

  • We wszystkich istotach staram się dostrzegać Boską Świadomość.

Wszyscy jesteśmy boską świadomością, a to, co nas dzieli na Ziemi, to ludzkie dualizmy, ego, ciała, itp. Próba postrzegania wszystkich jako tej samej świadomości „ubranej” w różne ciała, pomaga mi powoli wzrastać ponad dualizm i dostrzegać, co jeszcze ogranicza mnie w odczuwaniu jedności istnienia.

  • Oddech:
    • Wdech – kieruję uwagę do wewnątrz siebie, na swej świadomości
    • Wydech – skupiam się na ego i jego stosunku do rzeczywistości zewnętrznej.

Taki oddech pomaga mi dyscyplinować umysł i poczuć namiastkę różnicy pomiędzy trwaniem w świadomości ego, a zatopieniem się w samoświadomości. Ćwiczenie to wyrabia także nawyk szybkiego wchodzenia w stan samoświadomości po tym, jak utożsamimy się ponownie z ego.

  • Jestem świadomością. Jestem Obecnością.

Ten punkt pojawił się niedawno w mojej medytacji.

W tym momencie utożsamiam się ze Świadomością– tą, która jest świadkiem całego mojego życia, w każdej sekundzie, która jest niejako obserwatorem, potrafi rozdzielić ego od czegoś wyższego, a także która będzie wciąż istnieć także po opuszczeniu przeze mnie ciała.

Utożsamianie się z Obecnością/Świadomością (to dla mnie różne aspekty tej samej, najwyższej Rzeczywistości) daje mi lekkość i więcej spokoju. Nic nie może mnie dotknąć ani zmienić.

Jestem Świadomością. Jestem Obecnością.

Tego punktu używam też jako mantry – staram się powtarzać ją jak najczęściej przy drobnych codziennych czynnościach, przy których brak pełnego skupienia nie spowodowałby zagrożenia zdrowia lub życia czy zaniedbania ważnych obowiązków.

Rzeczywistość cały czas próbuje wybić mnie z tego stanu, podsuwając ciekawe sytuacje, przedmioty uwagi, do których umysł nawykowo lgnie.

Ponadto podejście to znacznie lepiej sprawdza się przy moim aktywnym umyśle od próby osiągania stanu bez myśli i umysłowego „bezruchu”. Tutaj z niczym nie walczę, od niczego nie uciekam, po prostu „jestem”.

Ten przeskok z utożsamiania się z ego na odczuwanie, że jest się Świadomością, to wciąż pośredni krok, utrzymujący dualizm Wyższe – Niższe Ja, a także w dużej mierze współistniejący z „myślą”. Obserwator wciąż pozostaje w jakimś zakresie oddzielony od tego, co obserwowane. Odczuwam jednak progres i to mnie cieszy (pytanie: Kogo cieszy?:)) Ponadto w stanie utożsamiania się ze Świadomością coraz częściej odczuwam nieograniczoność mego istnienia, a myśli się uspokajają. Czuję wtedy, że jestem „w domu”.

Dla każdego, kto decyduje się na świadomą ścieżkę duchową i poszukiwanie prawdziwego Ja, rozwój jest nieunikniony – wolniejszy lub szybszy. Na końcu czeka na nas błogość, radość i nieograniczoność.

Czym jest siła, co przyciąga
Znów uwagę myśli mej
Którą naturalnie wciąga
Do nieskończoności swej?

A ja sobie obserwuję
Jak się toczy boska gra
Dzięki temu lepiej czuję
Kim naprawdę jestem Ja

Jestem przecież Świadomością
W której myśli kończą się
Przecież jestem też Miłością
Czy odnajdziesz w sobie mnie?

Źródło zdjęcia tytułowego: Obraz Peter Schmidt z Pixabay