Asceta i słoń

„Był raz w Indiach król, którego słoń wpadł w szał. Maszerował od wsi do wsi, niszcząc wszystko na swej drodze, a nikt nie śmiał go zaatakować, ponieważ należał do króla.

Otóż pewnego dnia samozwańczy asceta miał właśnie wyruszyć z wioski. Wszyscy mieszkańcy błagali go, żeby tego nie robił, ponieważ widziano słonia na drodze atakującego podróżnych.

Mężczyzna uradował się z nadarzającej się sposobności zademonstrowania swej niepospolitej mądrości, gdyż właśnie wrócił z wykładu swego guru, który nauczył go widzieć we wszystkim Ramę.

– O, wy biedni, ciemni głupcy! – powiedział. Czy nie macie zupełnie pojęcia o sprawach duchowych? Czy nigdy wam nie mówiono, że musimy we wszystkich i we wszystkim widzieć Ramę i że wszyscy, którzy to robią, będą się cieszyć opieką Ramy? Pozwólcie mi iść. Nie boję się słonia.

Ludzie pomyśleli, że mężczyzna ma prawie taką samą intuicję duchową, jak oszalały słoń. Wiedzieli, że dyskutowanie ze świętym człowiekiem na nic się nie zda, pozwolili mu więc odejść. Ledwie wyszedł na drogę, słoń rzucił się ku niemu, owinął go trąbą, podniósł i rzucił o drzewo. Mężczyzna zaczął wyć z bólu. Na szczęście straże króla pojawiły się w samą porę i schwytały słonia, zanim mógł zabić mającego złudzenia ascetę.

Upłynęło wiele miesięcy, zanim mężczyzna był na tyle zdrów, żeby znów wyruszyć na wędrówkę. Poszedł prosto do swego guru i powiedział:

– Nauka, którą mi dałeś, była fałszywa. Powiedziałeś mi, żeby we wszystkim widzieć Ramę. To właśnie zrobiłem i zobacz, co się stało.

Guru odpowiedział:

– Jakże jesteś niemądry! Dlaczego nie dostrzegłeś Ramy w wieśniakach, którzy ostrzegali Cię przed słoniem?”

Z książki: “Modlitwa żaby II”, Anthony de Mello


Źródło zdjęcia tytułowego: Anna Tarazevich z Pexels