(P)
„Mam wszystko, czego potrzebuję. Mam wszystko, czego potrzebuję. Ale to przecież nieprawda. Obecnie nie mam nawet pieniędzy na bilet na kolej, żeby pojechać do sąsiedniego miasta na spotkanie. Mam wszystko, czego potrzebuję. Mam wszystko, czego potrzebuję. No ale nie mam nawet swojego „kąta” na własność, tułam się po wynajmowanych mieszkaniach. Mam wszystko, czego potrzebuję. Mam wszystko, czego potrzebuję. Ale ja nawet nie wiem, co chcę robić w życiu! Wszystko jest nie tak, nic nie jest po mojej myśli!”
To było ponad 6 lat temu. Po rezygnacji z pracy w biznesie, przeprowadzce na drugi koniec Polski i rezygnacji z kolejnej pracy – w sektorze pozarządowym, nastał czas kolejnych poszukiwań, nietrafionych pomysłów i rozterek. W wyniku uczestnictwa kilka miesięcy wcześniej w warsztatach (o których napiszę w innym wpisie o programach rodowych), które odkryły u mnie nieznane wcześniej pokłady lęków oraz zmotywowały mnie do poszukiwania silnej pomocy, żeby sobie z nimi poradzić, trafiłam do cudownej i mądrej osoby posługującej się nieznaną mi wcześniej metodą pracy z podświadomością i energią – Innerwise (stworzoną przez Uwe Albrecht). Raz na jakiś czas wybierałam się do niej, wydając na spotkania ostatnie pieniądze. Po każdym spotkaniu widziałam realne efekty w moim podejściu do rzeczywistości i mojej energii, czułam więc wewnętrznie, że to właściwa droga.
Poza intensywną pracą energetyczną w ramach różnych narzędzi używanych podczas spotkań, otrzymywałam też różne „prace domowe”. Jedną z nich było powtarzanie określoną ilość razy dziennie afirmacji „Mam wszystko, czego potrzebuję”.
Pomimo że zewnętrzna rzeczywistość nie potwierdzała – w moim mniemaniu – tego stwierdzenia, starałam się skrupulatnie wypełniać zadanie i czuć, że naprawdę mam wszystko, czego potrzebuję w danym momencie. Ale mój umysł miał odmienne zdanie. Po każdym powtórzeniu afirmacji, w mojej głowie pojawiały się argumenty wskazujące, że to nieprawda – z jednej strony pozbywałam się kolejnych programów ograniczających mój rozwój (w tym wielu lękowych), z drugiej zaś sytuacja zewnętrzna przez wiele kolejnych miesięcy była – w mojej ocenie – tragiczna.
Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-6001209/
Około 2 lata później – po okresowych zawodowych, finansowych i psychologicznych wzlotach oraz upadkach – byłam już w zupełnie innym miejscu (na trzecim końcu Polski i w innej pracy – w kwiaciarni). Znałam już Rama i poddawałam się jego lekcjom na odległość. A wiele tych lekcji – szczególnie przez pierwsze 2 lata naszej znajomości – dotyczyło kwestii materialnych i finansowych, tak żywo „pracujących” w naszej zachodniej świadomości.
Jedna z lekcji dotyczyła kwestii poczucia, że posiadam wszystko, czego potrzebuję w danym momencie. To było niecałe 2 miesiące przed czyszczeniem mojej karmy wobec banków (które opisałam tutaj). Moja sytuacja finansowa przedstawiała się nieciekawie. Już wtedy myślałam o podjęciu kroków mających na celu jej poprawę, jednak Ram stanowczo odradzał, twierdząc, że „wszystko jest w porządku”. Czułam, że nie jest, jednak wiedziałam też, że ta sytuacja ma doprowadzić do czegoś ważnego dla mnie pod względem pracy z umysłem. Poddawałam się więc zaleceniom mego nauczyciela odnośnie wydatków i gospodarki pieniędzmi, czując, że wspólnie prowadzimy mnie w przepaść i nowe obszary poznania. W końcu sytuacja dojrzała. Nadszedł ten dzień – zostały 3 tygodnie do kolejnej wypłaty, rachunki miałam zapłacone (lekcje nigdy nie skutkowały niedotrzymywaniem formalnych zobowiązań), a w portfelu zostało mi 10 złotych. Na 3 tygodnie. Obowiązywała wciąż zasada nie informowania innych o moich problemach i nie wciągania ich energetycznie w moje lekcje. Byłam wściekła. Moje ego i rozum szalały. Wyzywałam Rama od najgorszych i wysyłałam w jego kierunku energetyczne pociski złości. Znów przekroczyłam swoją strefę komfortu, kolejne twierdze mojego ego zostały zburzone, a racjonalność i inteligencja podważone. Zastanawiałam się (nie pierwszy i nie ostatni raz), czy na pewno zaufałam właściwemu człowiekowi i co ja właściwie robię ze swoim życiem. Mój racjonalny umysł już wcześniej wskazywał, że przy finansowych poczynaniach i stosunku kosztów do przychodów, do takiej sytuacji dojdzie bardzo szybko, lecz jednocześnie moje „Wyższe Ja”, pozwalające Ramowi na wyciąganie mojego ego „za włosy” (o ego możesz więcej przeczytać tutaj), nakazywało mi słuchać jego rad i brnąć w kierunku przepaści.
10 złotych na 3 tygodnie. Pojawił się dylemat, którego wcześniej bym nie przewidziała – co kupić za ostatnie pieniądze – jedzenie czy papier toaletowy? W normalnych warunkach to pytanie wydawałoby się śmieszne, ale przede mną stanął bardzo realny problem i wybór. Ram cały czas potwierdzał, że wszystko jest w porządku, ze spokojem i miłością przyjmując moje fale emocji i inwektywy pod swoim adresem.
I w tej sytuacji, gdy nie widziałam sensownego wyjścia z sytuacji (w ramach ograniczeń moich zachowań, założonych przez Rama), zaczęły pojawiać się fantastyczne rzeczy – Wyższa Energia zaczęła mnie wspierać.
Źródło zdjęcia: Vlada Karpovich z Pexels
Tego samego dnia, gdy pojawiła się konieczność podjęcia decyzji, na co wydać ostatnie pieniądze, odwiedziła mnie ukochana ciocia, której nie mówiłam o moich problemach, ale ona intuicyjnie zawsze wiedziała, kiedy pojawiać się w trudnych dla mnie momentach. Przyniosła mi całą torbę jedzenia – organizowała spotkanie dla znajomych i przy przygotowywaniu posiłków pomyślała też o mnie. Byłam uratowana, a wizja całkowitego upadku oddaliła się. Mogłam kupić papier toaletowy. Co za ulga!
Później wydarzało się jeszcze kilka rzeczy, które tymczasowo mnie ratowały – sąsiadka, z którą miałyśmy dobry kontakt, przyniosła sama z siebie przetwory, znajoma z własnej inicjatywy kupiła ode mnie dość wartościową cenowo książkę, otrzymałam spory napiwek w pracy. Miałam wszystko, czego potrzebowałam w danym momencie – przychodziło z różnych niespodziewanych źródeł i pozwalało mi przetrwać.
To była moja lekcja – obserwować, jak Wielka Świadomość działa przez różne kanały (ludzi, sytuacje) wtedy, gdy tego naprawdę potrzebuję. Oczywiście były to warunki wytworzone „na siłę” – nikt zdrowy psychicznie, racjonalnie funkcjonujący i oceniający rzeczywistość, sam z siebie nie dopuściłby do takiej sytuacji. Dla mnie był to także ważny krok na długiej ścieżce budowania wewnętrznego zaufania do Boga i odczuwania jedności oraz doskonałości w całej egzystencji.
Do dziś zdarza mi się pomyśleć, że nie mam jeszcze czegoś potrzebnego bądź że nie wydarzyło się jeszcze coś, co już powinno się wydarzyć. Wtedy wraca do mnie zdanie „Mam wszystko, czego potrzebuję” – oznacza to, że dana sytuacja jest doskonała i że spokojnie i kreatywnie mogę działać w ramach obecnych „zasobów”, a jeśli czegoś nie mam i nie mogę tego osiągnąć w danym momencie, oznacza to, że to jeszcze nie ten czas lub że to nie to, czego rzeczywiście potrzebuję.
A Ty masz poczucie, że masz wszystko, czego potrzebujesz?
Dotyczy to Twojej sytuacji materialnej i zawodowej. Ale też relacji międzyludzkich i związków. Wykształcenia. Wyglądu. Zasobów psychicznych. Poziomu rozwoju duchowego i intelektualnego. Stanu zdrowia. Realizowanej pasji i posiadanych talentów. Wiedzy i informacji przychodzących do Ciebie różnymi kanałami wtedy, kiedy tego potrzebujesz. Przeżytych doświadczeń. Pogody za oknem. Itp.
Ale stwierdzenie to dotyczy też wszystkiego, czego nie masz. Rzeczy, których nie posiadasz (a chciałbyś). Pracy, której nie dostałeś. Przyjaźni lub związku, który zakończyłeś lub którego nie rozpocząłeś pomimo Twoich chęci. Niezdobytych dyplomów. Cech fizycznych (dotyczących wyglądu), które chciałbyś posiadać, ale nie posiadasz. Sił psychicznych. Nieosiągniętego jeszcze poziomu rozwoju duchowego, który chciałbyś osiągnąć. Nierozwiniętego obszaru swojej inteligencji. Braku zdrowia. Niezrealizowanej pasji. Braku upragnionych talentów. Braku wiedzy. Niepodjętych decyzji lub działań. Skoro w danym momencie odczuwasz brak powyższych, oznacza to, że właśnie tego braku z jakiegoś powodu potrzebujesz.
Masz wszystko, czego potrzebujesz i nie masz tego, co mogłoby w jakimkolwiek stopniu odciągnąć Cię od Twoich lekcji do przerobienia, karmy do przepracowania, ścieżki do przejścia. Wszystko jest doskonałe.
Czy oznacza to, że możesz usiąść zadowolony (bądź niezadowolony z tego, co posiadasz) i biernie obserwować sytuację, czy coś się zmieni? Oczywiście, że nie. Twój plan duszy uwzględnia też działania i zmiany zainicjowane przez Ciebie. Do plecaka na podróż w dane wcielenie zapakowałeś wszystko, co niezbędne. Wszystko zostało starannie dobrane, tutaj nie ma pomyłek. Zapakowałeś wszystkie potrzebne Ci atuty, właściwości, możliwości, talenty, które będą przydatne na Twojej drodze. I nie brałeś nic, co odciągnęłoby Cię od niej (chyba że to masz wpisane w swoją ścieżkę).
Masz wszystko, czego potrzebujesz do zmiany sytuacji na tą, której potrzebujesz. Jeśli pomimo Twoich starań, Twoja sytuacja się nie zmienia, może to oznaczać, że z jakiegoś powodu potrzebujesz jeszcze w niej trwać, może masz jeszcze do przerobienia wewnętrznie coś, czego nie zauważasz (może właśnie cierpliwość i akceptację obecnej sytuacji?).
Stwierdzenie „Mam wszystko, czego potrzebuję”, przeważnie mocno odbiega od stwierdzenia „Mam wszystko, czego pragnę” – są to dwie zupełnie różne rzeczy. A im większe pragnienia i im większe przywiązanie do nich, tym bardziej będziemy oddalać się od ich zaspokojenia bądź przeżywać ich okresowe straty. Równocześnie będziemy odczuwać tym większe niezadowolenie z ich niedoboru, co będzie powodować obniżenie naszych wibracji, pogorszenie samopoczucia, spadek poziomu świadomości (o czym więcej możesz przeczytać tutaj), pogorszenie myśli i emocji, wzrost lęków, spadek energii życiowej i idący za tym spadek możliwości zmiany takiego stanu rzeczy. W celu uniknięcia takich sytuacji (chyba że ich potrzebujemy), pomóc może identyfikacja i praca z naszymi przywiązaniami (o których napiszę w kolejnym wpisie). Warto także pielęgnować w sobie poczucie wdzięczności za to, co mamy i co nam się przydarza. Pamiętam, jak w opisanym przeze mnie powyżej trudnym czasie, codziennie przed snem wypisywałam 10 rzeczy, za które danego dnia jestem wdzięczna – dotyczyło to relacji, wydarzeń, itp. Pomagało mi to osiągnąć poczucie „obfitości” i poczuć pozytywną energię. I zawsze okazywało się, że mogę znaleźć rzeczy, za które jestem wdzięczna, niezależnie od zewnętrznych okoliczności.
Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/images/id-511028/
A Ty, za co jesteś wdzięczny w chwili obecnej? Spróbuj wymienić 10 rzeczy (osób przy Tobie, sytuacji, stanu wewnętrznego itp.).
Wszystko, co oddziela Cię od poczucia pełnej obfitości, znajduje się wewnątrz Ciebie. Już sama postawa i akceptacja siebie oraz swojego stanu w sytuacji, w której obecnie się znajdujesz, może dać Ci nową otwartość, poczucie nowej przestrzeni, pozwolić widzieć więcej, działać efektywniej, czuć się spokojniej i radośniej.
Masz przecież wszystko, czego potrzebujesz w danej chwili. Zawsze miałeś i zawsze będziesz miał :).
Źródło obrazu tytułowego (obraz „Obfitość i cztery żywioły”, Jan Brueghel Starszy i Hendrick de Clerck): https://pixabay.com/images/id-1529601/